Zjawisko „woman shaming” to szereg działań, które mają nas ośmieszyć, ocenić negatywnie i upokorzyć. Krytyka kobiet przybiera różne formy i towarzyszy większości Polek. Jak się bronić?!

Skala zjawiska polegającego na nieustającym ocenianiu i wyśmiewaniu kobiet jest w Polsce ogromna. Nie tylko w Internecie, ale także w życiu codziennym. Tak wynika z ważnego raportu dwóch polskich badaczek. Dr Marta Bierca i Alicja Wysocka – Świtała opublikowały raport pt. „Krytyka kobiet codzienna, czyli women shaming w Polsce”. Wynika z niego, że aż 63% badanych kobiet zetknęło się z krytyką, ocenianiem ich samych lub innych. Blisko 90% pań usłyszało słowa krytyki na temat wyglądu lub sposobu wychowywania dzieci. Z kolei 73% badanych, w tym singielki, odbiera krytykę za wygląd (w tym wagę ciała). Najwięcej ośmieszania „dostajemy” w bezpośrednim kontakcie, sporo jej także w mediach społecznościowych. Co dokładnie? Złośliwe uwagi i żarty, dużo tzw. „dobrych rad” i porównań („ja w twoim wieku”, „ja na twoim miejscu” itd.).

Krytykującymi są najczęściej… bliskie kobiety. Matki, koleżanki (bo trudno je nazwać przyjaciółkami), teściowe. Agresorami bywają mężowie, partnerzy, koledzy, teściowie. Ponad połowa kobiet deklaruje, że ośmieszanie i krytyka wpływają na nie źle, demotywująco, depresyjnie. Co robić?

Powiedz to głośno: To mnie obraża!

Jedna z moich pacjentek codziennie słyszała od mamy, że ta zawsze marzyła o szczupłej córce. Moja pacjentka od lat boryka się z nadwagą, jest to więc przykład biernej agresji, która wywołała w niej zaburzenia odżywiania! – mówi Zuzanna Butryn, psycholożka z Centrum psychoterapii Sens w Warszawie.

Ciałopozytywność, czyli poczuj i zaakceptuj swoje ciało

Magdalena Kuszewska: Na czym polega zjawisko „woman shaming”, ośmieszania kobiet?

ZB: To szereg ukierunkowanych na kobietę działań, które mają za zadanie ośmieszyć ją, ocenić lub przysporzyć negatywnych emocji. „Woman shaming” może być wyrażany albo wprost, albo w sposób zawoalowany. To zjawisko szeroko rozprzestrzeniające się w Internecie, gdzie łatwo jest obrazić kogoś anonimowo. Warto dodać, że „ws” nie zawsze jest celowy.

MK: Na przykład?

ZB: Babcia, dopytująca dorosłą wnuczkę po raz setny: „To kiedy wyjdziesz wreszcie za mąż?!” też przekracza granice. Jeśli tego typu działanie wpływa negatywnie na emocje kobiety, jest przykładem „woman shamingu”.

MK: Jakie jeszcze on może przybierać formy?

ZB: Najgorszy jest otwarty hejt wobec kobiet, czyli wyzwiska, inwektywy. Częste są niewybredne komentarze w stylu: „Do wakacji zostało tak mało czasu, a Ty wciąż jesz ciastka!”. I one mogą wzbudzać podobne emocje, bo nas obrażają, mówią o tym, w jaki sposób powinnyśmy żyć.

MK: Ośmieszanie, jak dowodzą badania, to często niestety domena najbliższych sobie kobiet: matek, sióstr, koleżanek.

ZB: Rzeczywiście. Przykry jest fakt, że obrażają nas często najbliżsi: rodzice krytykujący swoje córki, ale też partnerzy, krewni, tzw. przyjaciółki. Jedna z moich pacjentek codziennie słyszała od swojej mamy, że ta zawsze marzyła o szczupłej córce, bo sama była szczupła jako młoda kobieta. Moja pacjentka od lat boryka się z nadwagą, jest to więc przykład biernej agresji, która wywołała w niej zaburzenia odżywiania! „Ws” to także naśmiewanie się z grup tzw. „madek”, które wybrały jako swoją ścieżkę życia macierzyństwo zamiast kariery. Ośmieszane są także singielki, nazywane „starymi, zdziwaczałymi pannami”. To swoista stygmatyzacja i uprzedzenia wobec danej grupy kobiet, które żyją w jakikolwiek odmienny sposób. To brak szacunku i tolerancji. Odmianą „ws” jest tzw. „slut shaming”, czyli zawstydzanie kobiet ze względu na ich seksualność czy otwartość w mówieniu o seksie.

Marta Niedźwiecka o sytuacji kobiet w Polsce. Czy idziemy ku lepszemu?

Jak się bronić przed woman shamingiem?

MK: Jak zwalczać to zjawisko, jak się bronić?

ZB: O „woman shamingu” trzeba mówić. Każdy nosi w sobie taki tryb własnego „ja”, które w zależności od psychoterapeutycznego nurtu możemy nazwać „krytykiem wewnętrznym”, „gremlinem” albo „trybem karzącego rodzica”. Ale to nie znaczy, że nie możemy z nim walczyć! Chęć krytyki czasem wzbudzają w nas inni, uprawiając „woman shaming”, który przyjmujemy i na który często wyrażamy zgodę. A skoro negatywne emocje wywołuje w nas setny komentarz babci powtarzającej, że chętnie pobawiłaby się na naszym ślubie, to powiedzmy jej, co nam to robi! Pokażmy, że nas rani, krzywdzi, wzbudza poczucie winy i niespełnienia… Trudna rzecz, ale konieczna: nauczyć się komunikować swoje emocje w obawie przed konfrontacją. Komunikat: „Nie godzę się na takie słowa” czy „To mnie obraża” jest jak najbardziej na miejscu. Jeżeli mamy do czynienia z hejtem w sieci, pamiętajmy o tym, że obrażanie niesie za sobą konsekwencje prawne. Nie bójmy się podejmować konkretnych kroków, zgłaszać naruszeń administratorom, blokować profilu danej osoby itd.

MK: Oczywiście, „woman shaming” przede wszystkim źle świadczy o nadawcy, nie adresacie. A co to zjawisko mówi o nas społecznie?

ZB: Lubimy pouczać innych. Psychologicznie rzecz ujmując, „ws”, podobnie jak klasyczny hejt, sprawia, że czujemy się lepiej ze sobą. Dlaczego? Bo umniejszając czyjąś wartość, toksycznie „wzrastamy”. Hejtujący reguluje w ten sposób własne emocje; nienawiść czy złość to emocje, które często maskują smutek, lęk, gniew, strach czy frustrację. Popularność programów, w których oglądamy prawdziwe ludzkie losy, komentujemy je, także w social mediach, jest dowodem na to, że lubimy zaglądać do czyjegoś życia, często w ten sposób kolorując własne.

Back to list

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *