Magdalena Kuszewska: Porozmawiajmy o wychowaniu dziewczynek. Dlaczego nagle ten temat staje się u nas tak ważny i potrzebny?…
Zuzanna Butryn: To wszystko ze względu na odbieranie nam podstawowych praw. Kobiety się zbuntowały, mają dość, nie chcą być już „grzecznymi dziewczynkami”, które potulnie wykonują swoje obowiązki. Mam czasem wrażenie, że niestety w Polsce wciąż funkcjonuje stereotyp grzecznej dziewczynki i silnego mężczyzny.
MK: Czyli?
ZB: W wielu polskich domach do niektórych obowiązków angażuje się tylko dziewczynkę, a do innych chłopca. A zatem Kasia gotuje z mamą obiad, a Piotruś chwali się, jak dobrze idzie mu z matematyki. Bulwersuje mnie to. Nie widzę przeszkód, aby zarówno brat, jak i siostra byli w równym stopniu zaangażowani w obowiązki domowe. Piotruś też może upiec ciasto z mamą… Ja mam brata; moi rodzice pokazali nam, że można być sprawiedliwym w podziale ról i mieć równość płci od najmłodszych lat.
Jest jeden warunek: duża świadomość oraz dojrzałość emocjonalna rodziców.
MK: Wciąż pokutuje wiele mitów i stereotypów na temat wychowania. Dziewczynka ma być miła, grzeczna, pomagać mamie w kuchni, a chłopiec jest uprawniony do łobuzowania i nie powinien bawić się lalkami, tylko autkami. Skąd się to wzięło?
ZB: Niewątpliwie patriarchat wyrządził wiele krzywd. Dla mnie patriarchat jest zły. Wiele kobiet powie, że im taki podział ról odpowiada, a ja osobiście uważam, że to tak jak z tygrysem wychowanym w klatce od urodzenia. On nie zna innego świata, więc zadowala się tym, co jest. Ale jeżeli tygrys by z tej klatki wyszedł, pewnie odkryłby swoją prawdziwą naturę. Rodzice wychowujący dziewczynki, powielają często schematy wyniesione z własnego domu. Nie chcą zazwyczaj wyrządzić dziecku krzywdy świadomie, jednak brakiem uważności na indywidualizm mogą je skrzywdzić.
MK: Jakie ważne błędy popełniamy, wychowując dziewczynki?
ZB: Wspaniała rysowniczka Marta Frej stworzyła grafikę, na której znajduje się szereg haseł: „nie garb się”, „nie hałasuj”, „nie marudź”, „nie wariuj”, „nie brudź się”, na końcu zestawione ze słowami: „bądź sobą”. No właśnie. Jak być sobą, kiedy ktoś ciągle mówi ci, jaka masz być?
To podstawowy błąd, jaki popełniamy, wychowując dziewczynki –szczujemy je. Dajemy nakazy: „ubierz się na różowo i baw lalkami”. Mój tato, odkąd nauczyłam się czytać, przynosił mi książki o silnych kobietach, dawał wiarę, że ja też mogę taka być. Kto ma nam to pokazać, jeśli nie rodzice? Dziecko to odrębna jednostka, a nie nasze „przedłużenie”. Musimy więc naszą córeczkę poznać, poprzyglądać się jej, ale też dać jej wybór, pozwolić być, kim zechce.
MK: Inne błędy popełniane w wychowaniu córek?
ZB: Brak wyboru, jeśli chodzi o ubieranie i wyrażanie siebie. „Nie wkładaj kolczyka do nosa, bo babcia Stasia zawału dostanie!”, słyszy dziewczyna. Ale babcia niech lepiej podleczy serce, bo dziurka w nosie zarośnie, a żal do dorosłych, ograniczających dzieci, pozostanie na zawsze w córce. Wyznaczajmy granice w fajniejszy sposób! Edukujmy dziecko zamiast straszyć. Świadomość i wiedza, którą przekażemy córce, na przykład na temat chorób wenerycznych lub nieplanowanej ciąży, to lepsze ubezpieczenie niż zdanie: „Wyrzucę Cię z domu, jak z brzuchem wrócisz”.
Poza tym stereotypowo dziewczynka zawsze musi być grzeczna. Ale jeśli od małego jest uczona niewyrażania emocji, to potem może stać się autodestrukcyjną kobietą. Niszczy samą siebie niewyrażoną złością, bo przecież „dziewczynki są grzeczne”… W moim gabinecie lubię uczyć kobiety nadawania sobie prawa do bycia NIEGRZECZNĄ.

MK: Pamiętam, jak opowiedziałaś mi historię 30-letniej pacjentki, której mama kupuje wciąż ubrania. To ona decyduje o stylu dorosłej córki. Czasem wpływ rodzica na dziecko jest zbyt długi i destrukcyjny.
ZB: Dziewczynka naśladuje od najmłodszych lat mamusię. Najważniejsze, żeby mama, oprócz skupiania się na dziecku, potrafiła także zaopiekować się sobą. Wtedy nauczy córkę bycia zadowoloną z życia. Najgorszy błąd, jaki popełniają matki, to tak zwana martyrologia i samopoświęcanie się. „Mama tyle dla Ciebie zrobiła, a Ty teraz, zamiast elegancko chodzić w garsonce, łazisz na czarno, w podartej bluzce”. Zabrzmi to absurdalnie, ale CÓRKA NIE MOŻE BYĆ DLA MATKI CAŁYM I JEDYNYM ŚWIATEM. To za duże obciążenie i branie odpowiedzialności za szczęście matki… Zdarzają się matki nadmiernie kontrolujące, jak ta, która kupuje ubrania dorosłej córce. Ona absolutnie nie daje jej prawa do bycia sobą, nie uczy decyzyjności. I dorosła córka często zaczyna się w tym dusić. Niestety ma to wpływ na jej życie. Tak jak nie potrafi sama zdecydować o tym, w co się ubierze, tak samo nie będzie umiała wybrać partnera czy miejsca pracy.
MK: Jakich rad warto udzielić matkom? Na co zwracać uwagę w procesie wychowania dziewczynek, o czym pamiętać?
ZB: Zasada pierwsza: maskę z tlenem zakładasz najpierw sobie, później dziecku! Jeśli Ty nie masz czym oddychać, to jego nie uratujesz. Zaczynamy więc od siebie. Na tyle, na ile możemy, zadbajmy o swój komfort i zdrowie psychiczne. Mama sfrustrowana nie wychowa szczęśliwej, niezależnej dziewczynki. Uczmy dziewczynki swojej wartości poprzez wzmacnianie ich mocnych stron, chwalenie. One mają prawo oddać Jasiowi, kiedy uderzy je łopatką w czoło! I mają prawo płakać, i czasem krzyczeć. A przy tym nie muszą mieć rozmiaru 34.
MK: Załóżmy, że dorosła córka została wychowana opresyjnie, stereotypowo, a chciałaby się z tego wyzwolić. Gdzie może poszukać pomocy?
ZB: Warto najpierw zrozumieć, że wszyscy mamy prawo do niezależności. Mamy też prawo do decydowania o sobie. Tego typu nauka zaczyna się często od najmniejszych kroków. Z moimi pacjentkami zaczynam czasami od tak prozaicznych czynności, jak ta, że mają prawo zamówić w restauracji to, co chcą. Zazwyczaj bowiem ktoś decyduje nawet o tym, co one zjedzą! Zdecydowanie polecam pracę z terapeutą, kiedy czujemy, że nie potrafimy zacząć swobodnie oddychać.
Rozmawiała: Magdalena Kuszewska