Magdalena Kuszewska: Wychowałaś się w meksykańskiej rodzinie curanderos, czyli uzdrawiaczy. To tylko kobieca moc?
Dr Iliana Ramirez: W Meksyku wszystko zależy od plemienia i kręgu kulturowego. Akurat w mojej rodzinie moc uzdrawiania mają tylko kobiety, ale bywa różnie. Od kiedy pamiętam, moja babcia uzdrawiała ludzi za pomocą dotyku, masażu, akupresury. W Meksyku nie potrzebujemy mieć na wszystko naukowego dowodu. Uzdrowiciele działają z pokolenia na pokolenie. Nie mają instrukcji, słuchają swojego przewodnika duchowego.
MK: Jesteś cenioną badaczką, farmakolożką, chemiczką. Jak świat uzdrawiania naturalnego ma się do nauki?
IR: Wiele tego typu działań ma naukowe potwierdzenie… Jako dziecko obserwowałam babcię, która uzdrawiała innych. Kiedy miałam pięć lat, moja mama zachorowała na epilepsję. Zrobiła szereg badań, lekarze nie znaleźli medycznego powodu choroby. Mama zaczęła brać leki i jednocześnie regularnie stosować medytację, przy pomocy babci. Po kilku latach epilepsja minęła. Widziałam, jak mama wykonywała rytuały, polegające na różnorodnej medytacji. Potem sama zaczęła też uzdrawiać innych. Obserwowałam to wszystko i, dojrzewając, zapragnęłam zrozumieć, na czym polega ten proces. Dlatego postanowiłam rozpocząć karierę jako naukowiec, aby badać fizjologiczne procesy organizmu. Poznałam zasady funkcjonowania ciała, wtedy jeszcze nie znaliśmy mindfulness. Ale wiedziałam, że kiedy ciało jest w długotrwałym stresie, poddaje się impulsom, to choruje, cierpi, ma niedobre objawy. Jeśli ciało się rozluźnia, a układ nerwowy jest zrównoważony, objawy znikają. Kiedy zrobiłam doktorat, zafascynowała mnie filozofia mindfulness i to, co dobrego potrafi zrobić z ciałem i umysłem.
MK: Inne uzdrowienia wśród Twoich bliskich?
IR: Kilka lat temu mój tata czuł potężny ból. Okazało się, że ma kamienie w woreczku żółciowym, tylko operacja może je zlikwidować. Termin wyznaczono na kilka tygodni później. W tym czasie moja mama zaczęła proces uzdrawiania taty. Odpowiednia dieta, medytacja, praca z energią. Trzy dni przed operacją tata zjawił się w szpitalu na USG. Okazało się, że nie ma już żadnych kamieni. Operacja była niepotrzebna. Widziałam różne sytuacje, w których mama uzdrawiała ludzi całkowicie lub, jeśli byli bardzo chorzy, polepszała jakość ich życia. Wiadomo, że nie wszystko da się wyleczyć.

MK: Czy uzdrowienie to głównie siła wiary, zmiany nawyków, czy jeszcze coś innego? Teraz pytam Ciebie jako naukowca.
IR: Nie mogę udowodnić na pewno, że istnieje przewodnik duchowy… Kiedy ja modlę się, wysyłam prośby, to właściwie zawsze mam pozytywny efekt. Może to nie przewodnik duchowy, tylko moja wiara, siła wewnętrzna? Nie wiemy. Ale biologicznie możemy wyjaśnić, jak po wykonaniu pewnych technik medytacyjnych czy relaksacyjnych aktywujemy struktury mózgu, i równoważymy układ nerwowy. Jeśli często się stresujesz, blokujesz się. Popadasz w schemat. Chorujesz uaktywniają się objawy somatyczne. A kiedy medytujesz, uczysz się nowych technik oddechu czy relaksacji, rozwijasz się intelektualnie i duchowo. Zaczynasz tworzyć nowe ścieżki neuronowe w mózgu. Najpierw idziesz do celu tylko jedną utartą drogą. A jak się rozwijasz, zyskujesz kilka dróg. Masz wybór, różne opcje, rozwiązania, szanse.
MK: Jeśli boli mnie głowa, najprościej wziąć tabletkę. I to jest ta prosta ścieżka. Ale mogę też spróbować użyć innych: relaksacji, medytacji, czyli różnych sposobów, aby się wyciszyć, lepiej poznać.
IR: Oczywiście, zawsze mamy wybór. Albo idziemy na skróty, albo będziemy próbować się rozwijać.
MK: Pandemia koronawirusa nadszarpnęła nasz system nerwowy. Jak możemy sobie pomóc?
IR: Wiele rozwiązań i sposobów zostało nam odebranych. Nawet pójście do ulubionej kawiarni i wizyta w studio jogi. Dlatego polecam, szczególnie teraz, codzienne i świadome medytowanie, które wpływa zbawiennie na układ nerwowy oraz ciało. Uspokaja, wycisza, porządkuje myśli, emocje. Mam proste ćwiczenie oddechowe, które bardzo mi samej pomaga.
MK: Jakie to ćwiczenie?
IR: Pięć sekund wdech i pięć sekund wydech… Powinniśmy je robić każdego dnia przez 30 minut. Można naraz, można osobno, po pięć minut, co trochę. Ważne, aby stało się ono naszym rytuałem. Wybierz spokojne miejsce, najlepiej w odosobnieniu, bez rodziny, pracowników, hałasu. Wyłącz telefon, telewizor i radio. Możesz włączyć muzykę relaksacyjną, jeśli lubisz, a także użyć olejku eterycznego.
MK: A świece zapachowe? Na mnie działają kojąco.
IR: Oczywiście, używajmy wszystkiego, co nas relaksuje, wycisza, cieszy. Każdy ma swój własny zestaw; jedni wolą ciszę, inni delikatną muzykę. Są osoby, które medytują w ulubionej miękkiej piżamie. I teraz ważne: ograniczamy bodźce. Jeśli nie mamy miejsca na odseparowanie się, poprośmy bliskich, aby byli przez pewien czas cicho. Nie starajmy się blokować myśli, bo to przyniesie odwrotny skutek, więcej stresu. Pozwólmy myślom być, płynąć swobodnie. Skierujmy uwagę na oddech, na splot słoneczny, na temperaturę ciała, wydychanego powietrza itd. Na początku może być trudno, ale tu jest podobnie jak z każdym sportem; im więcej trenujesz, tym lepiej wychodzi.

MK: Co jeszcze pomaga ograniczyć stres, uzdrowić myśli?
IR: Przyjemne w dotyku, komfortowe ubrania. Wełny, flanele, bawełna, kaszmir, one wszystkie w zetknięciu z ciałem wspierają nasz system nerwowy, co jest udowodnione naukowo. Uspokajają. Kolejna rada: śpij pod kołdrą, która ma aż 10% wagi twojego ciała. Tak, to oznacza, że ma być cięższa niż inne kołdry. Ona cię utuli, daje poczucie bezpieczeństwa, intymności. To pozytywnie wpływa na system nerwowy. Jeśli masz kogoś bliskiego, poproś go o pogłaskanie i przytulanie. Aby przytulanie miało głębszy sens, należy to robić przez minimum 20 sekund.
MK: Proste, skuteczne metody mogą pomóc w dołkach, związanych z zimą i pandemią.
IR: Na koniec poproszę, aby każdy zrobił sobie listę z rzeczami, które może kontrolować. Na które ma realny wpływ. Fajnie jest wypisać je na kartce. Bezpieczeństwo? Proszę bardzo, noszenie maski, dezynfekcja rąk, dystans społeczny. Ale na inne rzeczy, jak mycie rąk przez osoby obce, wpływu nie mamy. I trzeba to sobie odpuścić. Nie stresować się tym. Warto też stworzyć listę wartości. Ja też niedawno taką sporządziłam. Wyszło mi, że ukochana praca jest dla mnie mniej ważna niż rodzina, która pozostaje absolutnie numerem jeden. Choć tę moją pracę uwielbiam, zdecydowaliśmy z mężem, że w pandemii nieco odpuszczę na rzecz pomagania córce w nauce online, prowadzenia domu itd. Jasne, jest mi łatwiej niż wielu kobietom, które są np. samotnymi matkami. Ale pandemia to czas zmiany. Okazja na przemeblowanie życia, także zawodowego, jeśli ktoś ma potrzebę. Już nie ma co się twardo trzymać schematów, trzeba odpuścić sobie kategoryzację. Każdy z nas jest przede wszystkim człowiekiem. Wspierajmy się nawzajem, bez oglądania się na to, kto więcej pracuje czy zarabia: ona czy on. Ważne, żeby dzielić się obowiązkami i zadaniami. I uzupełniać! Szczególnie w tym trudnym czasie.
Rozmawiała: Magdalena Kuszewska