Przybywa kryzysów w związkach, wzrasta liczba pozwów rozwodowych. Czy jeśli rozstanie jest przesądzone, to mamy szansę na rozwód szybki, bez traum? Radzi mec. Joanna Hetman- Krajewska z Kancelarii Patrimonium, autorka książek: „Rozwód czy separacja? Poradnik praktyczny” oraz niedawno wydanej, „Rozwód czy separacja? Wzory pism z komentarzem”.

Magdalena Kuszewska: Czy da się rozwieść szybko i bezboleśnie, czy tę tezę należy włożyć między smutne bajki?

Mec. Joanna Hetman- Krajewska: Owszem, jest szansa. Ale istnieją dwie zmienne, które tym zjawiskiem rządzą. Pierwsza zależy od tego, czy obie strony są w stanie się porozumieć. Kiedy przychodzą klienci na konsultację, mówię: „Proszę pamiętać, że po drugiej stronie jest jeszcze czynnik ludzki. Nie wiemy, jak będzie się zachowywał”. Druga zmienna to profesjonalnie sformułowany pozew rozwodowy. 

MK: Bywa, że pozew zostaje napisany zaczepnie, irytująco, aby wkurzyć małżonka?   

MHK: Ależ oczywiście. Ton pozwu jest ważny szczególnie wtedy, gdy mamy porozumienie oparte na bardzo kruchych podstawach. Często ważę więc każde słowo, żeby nikogo nie urazić i żeby para mogła się rozwieść na pierwszym terminie rozprawy. Jednocześnie zawsze trzeba przed sądem wykazać rozkład pożycia: ustanie więzi gospodarczej, emocjonalnej i fizycznej. W pozwie wyjaśniamy, z jakiej przyczyny te więzi się rozpadły. W „grzecznym” nabieramy wody w usta i podajemy takie dyplomatyczne przyczyny, jak rozbieżność charakterów czy rozbieżność co do istotnych priorytetów życiowych, żeby nikogo nie obarczyć winą. 

MK: Przydaje się więc także empatia pełnomocnika…

JHK: Czasami klienci proszą lub żądają, aby pozew był napisany bardzo ostro. Zdarza się, że ludzie walczą ze sobą o 50 zł alimentów więcej lub mniej i nikt nie chce ustąpić. Walka trwa miesiącami, a przy comiesięcznej sumie w wysokości 2450 zł to naprawdę nie ma wielkiego znaczenia… Chodzi jednak o symbol: kto wygra, a kto przegra.  

MK: Zastanawiam się, dlaczego musiała Pani mecenas wydać książkę z nowymi wzorami pism i pozwów, skoro tyle jest dostępnych, choćby w Internecie?

JHK: Postanowiłam napisać książkę z nowymi wzorami, bo mnie irytowały te, które od dawna funkcjonują, m.in. w bazach dla prawników. Są napisane zbyt schematycznie, zbyt prosto, niewiele z nich wynika. Stworzyłam nowe wzory pism, dając przy każdym autorski komentarz i wyjaśnienia, przede wszystkim zaś uwzględniają kwestie praktyczne, czyli jak to naprawdę działa w tego typu sprawach sądowych. Każdy wzór ma jakieś zagadnienie problemowe.

MK: Na przykład?

JHK: W jednym z nich mamy np. pieczę naprzemienną nad dzieckiem, która bywa problemem dla prawników z powodu konieczności uregulowania alimentów, kontaktów z dzieckiem itd. W innym wzorze uwzględniam zagadnienie podzielenia dzieci pomiędzy rodzicami. Prawo stanowi o tym, że co do zasady rodzeństwa się nie rozdziela, ale zdarza się, że rodzice wnioskują o takie rozwiązanie. Natomiast dla dzieci to podwójna strata, bo nie dość, że tracą rodzica, to jeszcze brata lub siostrę. Dużo spraw wymaga szczegółowego, a nie schematycznego traktowania.  

MK: Rozwód oznacza trudne emocje i ból. Poziom agresji bywa wysoki. 

JHK: Na szczęście całkiem sporo osób wciąż chce się rozwieść bez wojny. U innych narasta agresja, złość i gniew. Moim zdaniem tutaj kawał dobrej roboty wykonują mediatorzy. Ich rolą jest dostrzeżenie potrzeb każdej strony, w tym dzieci. Ugoda ma być satysfakcjonująca dla wszystkich. Ale chodzenie na ustępstwa i zdrowe kompromisy wymaga dojrzałości, mimo wszystko. 

MK: Czy przy każdym rozwodzie potrzebny jest pełnomocnik?

JHK: Różnie bywa. Czasami przychodzą klienci z tak czytelnym stanowiskiem i szeroką płaszczyzną do porozumienia, że mówię im uczciwie: „Proszę państwa, szkoda pieniędzy na moje usługi”. 

MK: Ale docierają do nas słuchy o prawnikach, którzy za wszelką cenę chcą wykazać przy rozwodzie winę drugiej strony. „Puścimy go w skarpetkach”, mówią do żony, która staje do walki. 

JHK: Rozwód z orzekaniem o winie kosztuje dwa razy więcej, jeśli już mowa o usłudze pełnomocnika. Bywa, że sami klienci chcą się zachować godnie i spokojnie, choć druga strona ich zraniła czy wykorzystała. Mam klientkę, która rozwodzi się z mężem erotomanem, wiecznie zdradzającym. Od razu zapowiedziała, że to ojciec jej trójki dzieci, więc nie może mu się stać krzywda. Ta kobieta ma w sobie bardzo wiele mądrości – chce zadbać o całą rodzinę. Na szczęście udaje mi się w tym wszystkim zadbać również o jej interesy, oczywiście z poszanowaniem woli, by osiągać to drogą pokojową.

fot. Krzysztof Żuczkowski

MK: Trudniej o szybki rozwód, gdy są dzieci?

JHK: W tym przypadku zawsze namawiam do podpisania porozumienia rodzicielskiego. Warto usiąść i porozmawiać: jak będą wyglądać kontakty małoletnich z tym rodzicem, który zamieszka osobno, alimentacja itd. Jeżeli ktoś potrafi samodzielnie to załatwić, czapki z głów. Ale zwykle przydają się mediatorzy. Polecam, aby rozwiązać też w ten sposób kwestię alimentów. Na przykład ojciec woli zwykle wpłacić tylko część sumy do rąk matki, resztę przelewa na konto przedszkola, szkoły tenisa lub innych zajęć dziecka. W mężczyźnie zwykle rodzi się opór, kiedy okazuje się, że ma całą kwotę wpłacać na konto byłej żony. A model alimentacji, w którym ojciec będzie bezpośrednio płacił konkretne koszty związane z utrzymaniem pociechy, bardzo się sprawdza. Ale takie rozwiązanie może pojawić się tylko w ugodzie, nigdy w wyroku rozwodowym.

MK: Naprawdę czasem mężczyzna boi się, że kobieta wyda alimenty na swoje ubrania i kosmetyki?  

JHK: Chodzi też o poczucie sprawczości oraz kontroli nad współfinansowaniem dziecka. Mężczyzna lepiej się czuje, jeśli może sam wpłacić pieniądze za przedszkole córki i za jej obóz taneczny. Nie ma powodów, aby mu tego zabronić. 

MK: Czy istnieje rozwodowy trik, który może ułatwić proces?

JHK: Jest taki, który może znacząco przyspieszyć rozwód. Jak wiadomo, rozwód musi być zawsze orzeczony przez sąd, musi się odbyć wcześniej rozprawa, ale jednym ze wzorów pism w mojej książce „Rozwód czy separacja. Wzory pism z komentarzem”  jest porozumienie rodzicielskie, które rozwodzący się rodzice mogą wypracować sami bądź z pomocą mediatora. Jeżeli do pozwu o rozwód dołączymy takie porozumienie, jest duża szansa, że sąd wyznaczy nam nieodległy termin rozprawy, bo zobaczy, że małżonkowie wszystko już między sobą uzgodnili i nie ma punktów spornych. 

MK: … A jeszcze inny sposób na przyspieszenie procesu?

JHK: … i de facto na ominięcie sądu, ale nie stricte w sprawie rozwodowej, tylko np. w sprawie o alimenty. To zawarcie ugody przed mediatorem. W książce, nad którą teraz pracuję: „Alimenty – jak dochodzić, jak się bronić. Wzory pism z komentarzem” znajdziemy wzór takiego dokumentu. Za tym wzorem idzie wniosek o zatwierdzenie ugody, który trzeba złożyć do sądu rejonowego, wydziału rodzinnego. Dlaczego to takie ważne? Bo ludzie nie zdają sobie sprawy, że w sprawach alimentacyjnych można praktycznie ominąć sąd. Idziemy do mediatora, zawieramy przed nim ugodę, składamy wniosek do sądu rejonowego. A sąd nam zatwierdza tę ugodę, nawet na posiedzeniu niejawnym. Tymczasem posiadamy ugodę, która ma walor prawny, tak jakby to był wyrok.

MK: Widać, jak ważna i chyba niedoceniona bywa rola mediatora. 

JHK: Mediator jest w stanie odciążyć sąd i przyspieszyć proces – zarówno rozwodowy, jak i w innych sprawach rodzinnych: o alimenty, miejsce zamieszkania dziecka, o kontakty z dzieckiem etc. Możemy prosto, szybko i tanio załatwić taką sprawę. Sesja mediacyjna w dużym mieście to koszt ok. 250-400 zł za dwie godziny, dzielone na dwie osoby. Ale oczywiście tak jak do tanga trzeba dwojga, tak i do mediacji, i do rozwodu również.

Rozmawiała: Magdalena Kuszewska

Back to list

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *