Trzy dni do Wigilii, a tu nagle czeka nas jeszcze… zimowe przesilenie. Tak jest, właśnie 21 grudnia przypada najkrótszy dzień w roku. Teraz szczególnie trudny, bo w czasach pandemii i niepewności. Jak sobie poradzić z ciemnością, spadkiem formy i z dołkami?
Najpierw prosty test. Sprawdźcie, czy któreś z poniższych objawów obserwujecie ostatnio u siebie?
- senność, zmęczenie nawet w środku dnia,
- bóle i zawroty głowy
- spadek libido
- ospałość
- spadki nastrojów
- zniechęcenie
- rozdrażnienie, przesadna drażliwość.
Jeśli co najmniej cztery z sześciu wymienionych nie są Wam obce, to znak, że może dokuczać Wam zimowe przesilenie. W tym roku jest ono jeszcze trudniejsze z powodu pandemii, wszechobecnego niepokoju i większej dawki chaosu. Co nie znaczy, że nie ma sposobów, aby je zlikwidować lub zniwelować.
Planety szaleją
A teraz dawka niezbędnej wiedzy. W zależności od regionu najkrótszy dzień w roku, czyli 21 grudnia, trwa w Polsce ok. 8 godzin od wschodu do zachodu słońca. Zasada jest prosta. Im bardziej na północ, tym krótszy dzień. Górale i mieszkańcy południa Polski są uprzywilejowani: różnica może wynosić prawie godzinę.
A czym jest zimowe przesilenie? Najprościej mówiąc: to dzień, kiedy Słońce na półkuli północnej góruje w zwrotniku Koziorożca. Czyli dla nas, w tym rejonie świata, to najkrótszy dzień w roku, za to dla mieszkańców półkuli południowej – najdłuższy. Brak światła słonecznego, przewaga ciemności raczej nie wpływają na nas pozytywnie. Nic dziwnego, że objawy, których doświadczamy, mogą być męczące. Ospałość, rozdrażnienie, brak ochoty na aktywności. Niektórzy nie mają apetytu, a inni, przeciwnie, mogliby zjeść konia z kopytami.
Jak sobie radzić z przesileniem zimowym?
Po pierwsze, zdać sobie sprawę z tego, że nasz organizm ma prawo czuć się gorzej, a nasz umysł ma prawo czuć się zmęczony.
Po drugie, pozwolić sobie na te stany, dopuścić je do siebie. Nie zamiatać pod dywan, nie udawać, że jest super, skoro… nie jest.
Po trzecie, warto pozwolić sobie na doświadczanie różnych emocji. Można popłakać, można ponarzekać do zaufanej osoby albo pod nosem. Albo uprzedzić bliskich, że mamy ochotę milczeć i prosimy o czas dla siebie.
Ale potem warto jednak wziąć się w garść, aby spadek formy nie zepsuł nam zbliżających się świąt czy w ogóle życia. Warto chociaż godzinę dziennie (w tym czasie, kiedy jest jasno, to ważne!) spędzić na dworze. Maszerować, spacerować, najlepiej w naturze (park, las, skwer, cicha okolica z miłymi domkami). Unikać hałasu z centrów handlowych i tłumów. Organizm się dotleni, jest szansa na znikome promienie słońca, które dają nam życiodajną energię i dawkę witaminy D. Właśnie, warto też zadbać o suplementy, witaminę D oraz Magnez (trzeba to skonsultować z lekarzem lub farmaceutą).
I jeszcze radzimy, aby siebie rozpieścić! Zapalić aromatyczną świeczkę, wypić czekoladę na gorąco albo kakao, ustroić dom na święta, może nawet ubrać choinkę (niektórzy mają ją w domu już 6 grudnia!). Kupić sobie coś fajnego, ugotować coś dobrego (albo zamówić online). Obejrzeć krzepiący film, najlepiej komedię świąteczną (polecamy je w osobnym materiale). I najważniejsze: wyspać się! Brak snu powoduje dołki, spadek formy i odporności.
Uwaga. Jeśli stan smutku będzie się utrzymywał, trzeba iść do lekarza lub psychologa, bo może być to coś poważniejszego niż zimowe przesilenie.
A na koniec dobra wiadomość. Dni będą stopniowo się wydłużać, a ciemne noce skracać. Byle do wiosny…