Magdalena Kuszewska: Nie przepadam za stereotypami, ale mówi się, że w Brazylii dzieci mają większy luz i są bardziej rozpuszczone niż u nas. Co Ty, Polka od 15 lat mieszkająca w Brazylii, na to?
Hanna Zborowska-Neves: W Brazylii, tak samo jak w większości krajów Ameryki Południowej, podejście do życia i wychowywania dzieci jest dużo luźniejsze niż w Polsce. Bezstresowe wychowanie bywa teraz modne, a dla wielu rodziców wygodne. Nianie wychowują dzieci, a zapracowani rodzice nie mają czasu, siły i cierpliwości na zajmowanie się najmłodszymi. Na zabawę, rozmowę i wychowanie… Więc bezstresowe wychowanie to często po prostu “olewanie”. I takich bezstresowe wychowywanych dzieci w Brazylii jest sporo. Szczególnie tych pochodzących z najwyższych klas społecznych. Dzieci z niższych klas społecznych są bardziej karne i są wychowywane według “starego sposobu”. Całują rodziców w rękę i zwracają się do starszych per “pani mamo”, “panie tato”, “pani babciu”. One czasami dostaną “havaianasem” po pupie.
MK: Rozumiem, że żaden z tych sposobów nie jest dla Ciebie komfortowy.
HZN: Nie jestem fanką wychowania bezstresowego, ale też sprzeciwiam się temu “stresowemu”. Moje dzieci wychowuję więc “semi” bezstresowo (uśmiech). Uważam, że moje córki muszą rozumieć, że mama to nie koleżanka. Nie biję dzieci. Czasami krzyknę, ale staram się przede wszystkim rozmawiać, tłumaczyć, co jest OK, a co nie. Mam nadzieję, że uda mi się nie “zryć im beretu”!
MK: No właśnie, tu chodzi o zasady.
HZN: Dziecko musi wiedzieć, że trzeba dostosować się do reguł, które panują w szkole, a potem na uczelni czy w pracy. Jeśli je tego nauczymy, będzie mu się łatwiej żyło. Wolę, aby moje córki nie doznały kiedyś szoku zderzenia z twardą rzeczywistością. Jeśli chodzi o starszą, Ninę, to wystarczy, że na nią spojrzę i ona już wie, kiedy coś przeskrobała. Mila jest bardziej wymagająca, lubi wybierać swoje ścieżki. Choć na szczęście mamy sporo śmiechu i luzu w naszych relacjach.
MK: Twoje córki wychowują się w Brazylii. To siłą rzeczy zderzenie kulturowe, inny sposób życia, wychowania. Miałaś na tym polu konflikty z brazylijską częścią rodziny?
HZN: Tak, głównie z moją teściową różnimy się w sposobie podejścia do dzieci. Na przykład ona dawała mojej dwuletniej córce kawę na śniadanie. Tam jest to norma, u nas w Polsce nie do pomyślenia. Nie podobało mi się, że moje dziecko zaczyna lubić kofeinę, przecież to uzależnia. Nie akceptuję tego. Oczywiście sama nie serwuję córkom kawy, ale wiem, że jak jadą do brazylijskiej babci, to tam kawę piją. Nie przewalczę tego.

MK: Pamiętam, jak opowiadałaś o brazylijskich imprezach w domach czy barach. Jak robi się późno, dzieci się kładą często w tym samym pomieszczeniu, a dorośli dalej biesiadują.
HZN: Zgadza się, nikt nie chodzi na paluszkach wokół dzieci. A one od najmłodszych lat są przyzwyczajone do hałasu, do obecności innych, do gwarnych rozmów. I dobrze, bo dzieci nie powinny być wychowane w totalnej ciszy. Jak dorosną i pojadą na camping, to mogłyby mieć problem z zaśnięciem, jeśli ktoś będzie hałasował. A życie jest głośne…
MK: Szczególnie w Brazylii, gdzie ludzie chętnie rozmawiają, gestykulują, słuchają muzyki na full.
HZN: I warto to wziąć pod uwagę przy wychowaniu dzieci (uśmiech). Moja teściowa dała mi świetną radę, kiedy urodziłam Ninę. Poradziła mi, abym w bagażniku auta woziła cienki materac, poduszkę i kocyk. Tak zrobiłam i wciąż mam ten zestaw, teraz już podwójny, w samochodzie. Wiele razy przydał mi się na uroczystościach, spotkaniach rodzinnych lub towarzyskich, które się przeciągnęły do nocy. Jak robiło się późno, zestawiałam dwa krzesła, kładłam dziecko spać, otulałam kocykiem i już. Nina w ten sposób zasypia bez problemu, nawet w wielkim hałasie. Mila oczywiście idzie swoim torem. Ale generalnie to rozwiązanie ułatwia życie w Brazylii.
MK: Jesteś starszą siostrą aktorki Zosi Zborowskiej. Ciekawe, jaką zasadę przeniosłaś z domu rodzinnego do Twojego, jako mama dwóch córek?
HZN: Być może wiele rzeczy, ale nieświadomie. Natomiast irytowało mnie, kiedy słyszałam od naszych rodziców: „Ustąp Zosi, jesteś starsza!”. To niby nic takiego, ale doprowadzało mnie do szału. Nie mówię więc Ninie, aby ustąpiła Mili, bo jest starsza… Chociaż akurat Nina lubi zaczepiać siostrę, tylko po to, aby coś się działo, żeby był harmider. Czasem więc muszę ją strofować. Tylko już bez argumentu „starszej siostry”! Opowiadam Ninie, pełna zrozumienia: „Ja też jestem starszą siostrą i wiem, jakie to było wkurzające, współczuję ci! Wymaga się od ciebie więcej. Rozumiem, co czujesz”.

MK: Jestem jedynaczką, mam jedną córkę. A jakich błędów warto uniknąć, kiedy ma się dwójkę dzieci?
HZN: Znowu wrócę do wspomnienia z własnego dzieciństwa. Kiedy miała urodzić się Zosia, mama przeniosła mnie do innego pokoju. Wcześniej spałyśmy w jednym, razem. Pamiętam, jak skrobałam w ścianę, aby mnie usłyszała… Poczułam się odrzucona, choć mamie chodziło tylko o to, aby niemowlę nie budziło mnie po nocach. Kiedy kilka lat temu okazało się, że jestem w drugiej ciąży, zastanawiałam się, jak u nas to rozwiązać. Jak sprawić, żeby Nina nie czuła odrzucenia po narodzinach siostry?
MK: I?
HZN: Przeprowadziłam z córką rozmowę. „Słuchaj, jak urodzi się twoja siostra, to ona musi być cały czas przy mnie, bo będę ją karmić piersią. Czy ty będziesz chciała spać w swoim pokoiku, czy na materacu, obok naszego łóżka, czy w łóżku, między rodzicami?”. Tyle opcji jej dałam! Oczywiście, Nina wybrała spanie z rodzicami. I w efekcie długo spaliśmy we czwórkę w jednym łóżku, co było przesadą. Dziś wiem, że powinnam pozwolić Ninie spać na materacu obok nas. Ale przynajmniej dzięki temu uniknęła traumy i nie poczuła się odrzucona, jak ja kiedyś.
MK: Czy prawdą jest, że w Brazylii dzieci się więcej chwali niż w Polsce?
HZN: Tak, takie wzmacnianie najmłodszych jest potrzebne. Ale są też rodzice, którzy wręcz pieją nad dziećmi. Zachwycanie się wszystkim, nawet upadkiem na rowerku: „Och, to niesamowite, brawo, przeżyłaś pięknie taki upadek!”… Przesada. Tutaj znowu przydaje się równowaga. Ja codziennie wspieram i motywuję córki, ale jak trzeba je ściągnąć do parteru, to też potrafię.
MK: A jak to jest z karaniem dzieci?
HZN: Moje córki posyłam czasami do kąta. Nina ryczy wtedy ze śmiechu, ma to gdzieś. A Mila od razu zaczyna płakać, aby poruszyć moje czułe struny. Płacze, dopóki z tego kąta nie wyjdzie. Natomiast w Brazylii bywa z karami różnie. Dzieci z mojego bloku, które chodzą jak w zegarku, często są karane, głównie krzykiem, ale zdarza się, że też klapsem. A te wychowane bezstresowo, z prywatnych szkół, co najwyżej mają odebrany tablet na dwadzieścia minut…
MK: Właśnie, czy w Brazylii dzieciaki też uzależniają się od technologii?
HZN: Oczywiście, to zjawisko dotyczy chyba całego świata. Przez pewien czas w Brazylii mieliśmy nauczanie on-line. Na szczęście od stycznia dzieci wróciły do szkół, choć można wybrać opcję zdalną lub stacjonarną. Ja posłałam córki do szkoły! Kiedy Nina miała zajęcia on-line, siedziałam przy niej i myślałam, że oszaleję. Wystarczyło, że trochę odpuściłam kontrolę, a starsza córka została królową aplikacji Tik Tok. Zamiast się uczyć, opanowała układy choreograficzne i nagrywała je na Tik Toka. Zamknięto jej konto, kiedy zorientowano się, że jest taka młoda. A potem kolejne zamknęłam ja, bo Nina założyła nowe. Czy ktoś jeszcze dziwi się, że cieszę się na powrót dziecka do szkoły? (śmiech).
Rozmawiała: Magdalena Kuszewska