„O! Wysoki facet w garniturze. Dobrze skrojonym. Z klawiaturą uśmiechu i teczką w ręku. Człowiek biznesu, oczywiście! Wykształcony, zarobiony i w kwestii zajętości i finansowej i ewidentnie z siebie zadowolony. Niezła partia”. Albo: „Energiczna brunetka, lekko przy kości. Duży biust, dosadna pupa, okrągły brzuszek. Lubi jeść! Lubi jeść z wzajemnością! Jedzenie też ją lubi. Zostaje z nią w biodrach. Na zawsze. Czy człowiek, który lubi jeść może być zły? Złośliwy? Fałszywy? Przebiegły? Co innego taka ruda z zaciśniętymi ustami. Ta, to wiadomo, że kłamie, jak oddycha. Kręci, manipuluje, nigdy nie wiadomo, czy mówi prawdę, czy znowu zmyśla”. Albo: „Taka filigranowa blondynka. Włosy długie. Buzia w dziubek. Talia osy. Mądra? No gdzie mądra! Za ładna, żeby była mądra!”. „O, ten z kolei podobny do wujka Władka. Zakola jakby te same, piwny mięsień, koszula rozchełstana – pewnie też sportowiec, jak wujek Władek. Lubi zalegiwać z piwkiem na kanapie i pohukiwać, że sędzia kalosz”.
Czasami nasz mózg podejmuje decyzje, posługując się wyświechtanymi stereotypami. Rude – wredne. Łysy bez karku – zbój. Brunetka w okularach, krótkie włosy bez makijażu – intelektualistka. Czasami mózg lubi chwycić się jakiegoś znanego mu porównania: „O! Taka sama jak pani od matematyki z podstawówki, będzie się znęcać”. Albo: „O! Podobny do mojego byłego. Pewnie też kiepski kochanek”.
Czasami nasz mózg podejmuje decyzję co do oceny nowo poznanej osoby bez racjonalnych powodów. To nie jest decyzja, którą podejmujemy świadomie. Mówimy sobie: „Coś w nim takiego jest, że ja go nie lubię”. „Ona jakaś taka… ble? fuj? Nie chcę się z nią bawić”. Pewne jest jedno. Kiedy zapadnie decyzja – na tak albo na nie – lubimy się do tej decyzji przywiązać. I trudno nas przekonać, żebyśmy zmienili zdanie. Nie będę się skupiać na tłumaczeniu stereotypów – dlaczego słodką blondynkę chcemy uznać za niemądrą, a łysego bez szyi za zbira. Nie będę się też zagłębiać w skomplikowane procesy zachodzące w mózgu. Nie opowiem o emocjach, o gadzim mózgu vs. korze przedczołowej, o hormonach. Za to opowiem Wam, jak zrobić piorunująco dobre wrażenie!
Oto dwaj, a w zasadzie trzej najważniejsi aktorzy tego spektaklu: oczy i usta. Kontakt wzrokowy to podstawa w nawiązaniu relacji. Bez niego nie zbudujemy sympatii, zaufania. Nie w dzisiejszych czasach. A na pewno nie w przestrzeni publicznej. Bo czy można zaufać człowiekowi, który komunikuje się, trzymając kontakt wzrokowy z… podłogą? Albo z sufitem? Kontakt wzrokowy to nie łypnięcie na otoczenie. To nie strzelenie oczami. To spojrzenie, które trwa 3, 4 sekundy i ma żyć! Lekko uniesione brwi, leciutko zmrużone oczy, które mówią – widzę cię i wiem, że widzisz mnie. Oczywiście, dużo łatwiej jest złapać kontakt wzrokowy ekstrawertykom. To dla nich naturalne, szukają spojrzenia innych, nie odwracają wzroku. Dla introwertyków to nie takie oczywiste. Ale tam, gdzie chcemy budować zaufanie czy sympatię – niezbędne.
Druga sprawa to uśmiech. Klucz do budowania zaufania i sympatii na bardzo wielu poziomach. Po pierwsze, kiedy się uśmiechamy, wydajemy się sympatyczni. Drapieżniki zazwyczaj nie uśmiechają się do potencjalnych ofiar, chociaż świat zwierząt i ludzi jest pełen oszustów.
Uśmiech wywołuje uśmiech. Ludzie mają zdolność dostrajania się do innych, dopasowywania, powtarzania ich zachowań. Kiedy ktoś mówi szybko, my też przyspieszamy, kiedy ktoś podnosi głos, my też często podnosimy, kiedy ktoś jest spokojny, zrelaksowany, w taki sposób wpływa na nasze samopoczucie. Uśmiechnięci mają łatwiejsze życie. Podobnie jak piękni i bogaci…
Ludzie uśmiechnięci przyciągają takie same osoby. Ludzie lgną do tych uśmiechniętych. Nawet ponuraki lubią się ogrzać uśmiechem. Ci uśmiechnięci więcej mogą załatwić w urzędach, mają szersze grono znajomych. Szefowie chętniej dają im pracę. Za lepsze pieniądze. Są częściej zapraszani na domówki. Płacą też niższe mandaty. Dostają niższe wyroki w sądach. Lepsze pomidory w warzywniaku. Lepszych mężów i ładniejsze żony. No, z tym ostatnim to trochę przesadziłam, ale jak się w coś mocno wierzy, to to się przecież sprawdza, prawda? Do obłędnego uśmiechu i zniewalającego spojrzenia dodajemy oczywiście odpowiedni strój, fryzurę, sposób, w jaki podajemy dłoń, a także sposób w jaki się przedstawiamy.
Czyli…? Ciąg dalszy nastąpi.

Tekst: Aneta Wrona
O autorce: Prowadzi autorskie warsztaty i sesje coachingowe z wystąpień publicznych i komunikacji dla firm, przedstawicieli biznesu, dziennikarzy i polityków. Jest też specjalistką do spraw kreowania medialnego wizerunku. Trenerka i konsultantka z wieloletnim doświadczeniem. Posiada bogatą praktykę biznesową i wieloletnią praktyką dziennikarską menadżerską i trenerską. Wieloletnia dyrektor programowa i członek zarządu stołecznego Radia Kolor. Dziennikarka lubelskiego radia Puls, TVP 3, Radia Kolor, Programu III Polskiego Radia. Była dyrektor wydawnicza ViMedia. W latach 2008 – 2009 rzecznik prasowa i dyrektor marketingu Telewizji Polskiej S.A.