„Możemy śmiało sparafrazować powiedzenie, że jak trwoga, to do Boga. I uznać, że jak trwoga, to do… przyjaciela”- twierdzi prof. Rafał Ohme, neuropsycholog. Przyjaźń staje się wspaniałą, niezbędną wartością szczególnie w czasie zagrożenia albo podczas przeżywania trudnych chwil. Wtedy jeszcze większego znaczenia nabiera wspólnotowość, a co za tym idzie – bliskość, potrzeba bycia razem, wspieranie się i chęć przegadania problemów.
PRZYJAŹŃ LEPSZA NIŻ ZWIĄZEK
Aż 87 proc. Polaków uważa, że do szczęścia człowiek potrzebuje rodziny, ale pamiętajmy, że dla wielu z nas rodziną (i to taką wyjątkową, bo z wyboru) są właśnie przyjaciele! Ponadto 80 proc. Polaków podkreśla radość z tego, że w ich życiu obecni są przyjaciele i znajomi. Dla porównania: ze stałego związku bądź małżeństwa cieszy się… 65 proc. badanych – jak informuje raport CBOS pt. „Zadowolenie z życia”.
W życiu Polaków spada znaczenie pracy i religii, a rośnie rola przyjaciół i wolnego czasu, jak dowiodła prof. Mirosława Marody z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, która razem z zespołem analizuje wyniki międzynarodowego projektu badawczego. Znacząco wzrósł odsetek Polaków, którzy za istotne fundamenty w życiu uznają przyjaciół i znajomych.
ZNAJOMI CZY PRZYJACIELE
– Prawdziwym szczęściarzem jest osoba, która ma przyjaciół, którzy stają się jej terapeutami. Do nich może zwrócić się zawsze wtedy, kiedy opanują go lęki, problemy, stresy. Tych najbliższych, najbardziej zaufanych przyjaciół zwykle mamy niewielu. Cóż, wystarczy jedna bliska osoba i to już świetny wynik. Istotną grupę tworzą bliscy znajomi, których coraz częściej nazywamy przyjaciółmi, a z którymi poprawiamy sobie nastrój i dowartościowujemy się – opowiada prof. Rafał Ohme.
A na czym polega terapeutyczna moc przyjacielska? Zdaniem naukowca, najważniejszą zaletą bliskiej osoby, jakiej nie posiada żaden profesjonalny psycholog i terapeuta, jest ta, że zna nas dłużej i lepiej! Bo terapeuta wie o nas tylko tyle, ile sami mu przekażemy i co wywnioskuje z
naszych gestów. Choć oczywiście nie należy lekceważyć w żadnym razie profesjonalnej pomocy, która przydaje się w sytuacjach wyjątkowo trudnych, jak traumatyczne wydarzenia, także te z dzieciństwa, nałogi. Ważne, aby mieć obok przyjaciela, który będzie służył radą, uśmiechem, wysłuchaniem, wsparciem.
– Poza tym nie bądźmy jednak zbyt egoistyczni wobec przyjaciół, nie obarczajmy ich wszystkimi problemami i lękami, pomyślmy też o ich emocjach – kwituje prof. Ohme.
ZMYSŁOWA PRZYJAŹŃ
Wyzwaniem dla relacji – szczególnie ostatnio, kiedy nastał przymusowy pobyt w domach – staje się technologia oraz izolacja. Oczywiście, media społecznościowe oraz aplikacje pomagają utrzymać kontakt z osobami, które są daleko albo z jakichś powodów nie mogą być przy nas, ale na dłuższą metę mogą osłabić relację. Dlaczego?
Prof. Rafał Ohme wyjaśnia, że mózg człowieka na przestrzeni setek tysięcy lat przyzwyczaił się do korzystania z pięciu zmysłów: dotyku, wzroku, węchu, słuchu i smaku. Ale w czasach burzliwego rozwoju cyfryzacji i technologii przestajemy korzystać z większości z nich. Przecież przy Whatsapp czy Instagramie, czy mailowaniu potrzebujemy tylko zmysłu wzroku…
W swojej książce „Emo sapiens. Harmonia emocji i rozumu” prof. Ohme dowodzi: „Jeśli kontakty opierają się tylko na dwóch zmysłach, których używamy w świecie wirtualnym, to wkrótce przestają mieć znaczenie i sens”. Przekonuje, że na dłuższą metę musimy kogoś widzieć, nie tylko przez szklany ekran. „Powąchać” przy bliższym kontakcie – ale nie „po zwierzęcemu”, tylko zwyczajnie poczuć obecność przyjaciela. Słyszeć, ale nie ciągle przez głośnik w telefonie, tylko przy sobie. Dotknąć przez uścisk dłoni, klepanie się po plecach, buziak w policzek, a nie przez ekran tabletu.
Warto to sobie uświadomić, zadbać o przyjacielskie (i nie tylko) relacje w rzeczywistości, a nie tylko wirtualne. Jeśli tylko oczywiście mamy ku temu sposobność… Jeśli nie, kontakt wirtualny będzie wyzwaniem dla relacji oraz próbą, z której trzeba starać się wyjść zwycięsko.
UBODZY W EMOCJE
Pomyśl, ile razy, mając problem czy odczuwając smutek albo złość, albo stres albo podekscytowanie, sięgasz po smartfon. Albo pędzisz na kawę do przyjaciółki. Po rozmowie, nawet po wspólnym płaczu (albo lepiej śmiechu!) nasz świat od razu staje się lepszy, fajniejszy, milszy. Oto praktyczna moc terapii przyjaźnią! Psycholodzy podkreślają, że bez przyjaciela u boku czujemy się nieswojo, jesteśmy bardziej smutni i pesymistyczni. A już nawet najprostsze czynności, jak właśnie wspólne picie kawy, siedzenie w parku, spacer, lunch w bistro czy długa pogawędka przez telefon stają się balsamem dla duszy.
„Jeśli dzielisz się z kimś doznaniami i wrażeniami, to zapewniasz sobie najlepsze SPA dla duszy”- podkreśla prof. Ohme. Warto pielęgnować przyjaźń, chuchać na nią i dmuchać. Jak na każdy związek.