Magdalena Kuszewska: Kasiu, znamy się wiele lat. Wybacz więc osobiste pytanie: czy napisałaś tę książkę także w jakimś sensie o sobie, wysoko wrażliwej kobiecie?
Katarzyna Kucewicz: (uśmiech) Kiedy zaczynałam pisać „Kobiety, które czują za bardzo”, byłam pewna, że to nie o mnie. Uważałam siebie za raczej umiarkowanie wrażliwą. Bo skoro chodzę do mediów, eksponuję się, to nie mogę być taka wrażliwa! Dopiero wnikliwie studiując ten temat, zrozumiałam, że to jedna z moich głównych cech, które staram się w sobie całe życie zwalczać tak, aby dostosować się do świata. A tym, co mnie jeszcze zaskoczyło podczas pracy nad książką, okazały się stereotypy.
MK: Właśnie. Jakie obowiązują stereotypy na temat wysoko wrażliwych?
KK: Schematycznie są to kobiety nieśmiałe, introwertyczki, bardzo skrupulatne, sumienne itd. Ale okazuje się, że ekstrawertyczka, która jest odważna, pewna siebie, również może być wysoko wrażliwa. Najbardziej znaną osobą, otwarcie przyznającą się do wysokiej wrażliwości, jest wokalistka Alanis Morissette. Piosenkarka często opowiada, jak sobie radzi na scenie, kiedy tak bardzo przeszkadza jej hałas. Mimo wszystko jest ona w stanie skonfrontować się z potężną, rozwrzeszczaną publicznością, czyli jednocześnie wieść życie „niskowrażliwe”.
MK: A jak w ogóle rozpoznać osobę wysoko wrażliwą?
KK: Niektórzy mylą wysoką wrażliwość z nadwrażliwością oraz z przewrażliwieniem, takim jakie widzimy na przykład u nastolatków. Inni wstydzą się jej, uważając za słabość … A wysoka wrażliwość to cecha charakteru, która przejawia się silną reaktywnością na bodźce zmysłowe, ale też i na gesty innych ludzi. Dzięki uwrażliwieniu wszystko dociera do nas bardziej; dźwięki, kolory, zapachy..
MK: Na przykład?
KK: Teraz, kiedy rozmawiamy, ja widzę, jak za Tobą pali się ostre, białe światło z jarzeniówki. Dla osoby wysoko wrażliwej ono może być męczące i za bardzo stymulujące. Dla innej OWW (osoby wysoko wrażliwej) uciążliwy będzie intensywny zapach. Generalnie chodzi o spore wyczulenie na zmysły i szybkie poczucie przestymulowania. Do tego charakterystyczne dla wrażliwych ludzi są jeszcze: posiadanie wysokiego poziomu empatii i współczucia, bezbłędne wczuwanie się w stany emocjonalne innych. Osoba wysoko wrażliwa świetnie „czyta” z czyjejś mimiki, gestów, z mowy ciała. I ma zazwyczaj bardzo dobrą intuicję. Bez problemu wyczuwa, czy rozmówca jest życzliwie nastawiony, czy zniecierpliwiony; zadowolony czy markotny. Choćby dlatego w świecie biznesu czy sztuki ludzie wysoko wrażliwi są niezwykle cenieni, ponieważ mają tak zwanego „nosa”.
MK: Wysoka wrażliwość i intuicja. Siostrzane cechy?
KK: Zgadza się. W mojej książce piszę o tym, że prawdopodobnie wysoko wrażliwe kobiety kiedyś były palone na stosie jako czarownice. To są dość czarodziejskie cechy, jakby się im przyjrzeć. Na przykład wyłapywanie niuansów z otoczenia… Dużo OWW wykonuje zawody „pomocowe”; psychoterapeutki, pielęgniarki. Często potrafiące sumiennie pomagać ludziom, bo są uważne na każdy ich mikrogest. Ale jest niestety cena, jaką się płaci za taką przenikliwość. Wysoko wrażliwe osoby przetwarzają cały ogrom bodźców, doświadczają każdego z nich. Wyobraź sobie, na przykład, jak przychodzą na przyjęcie czy imprezę i zanim się rozkręcą, rozgadają, analizują to, co widzą. I to, co się wokół nich dzieje. Potrzebują chwili, by poczuć się swobodnie, co inni odbierają czasem jako wycofanie, nieśmiałość albo wywyższanie się.

MK: Jaka pułapka czyha na osobę wysoko wrażliwą?
KK: Szybsze zmęczenie i poczucie dyskomfortu. No bo „nisko wrażliwy” człowiek może siedzieć z tą jarzeniówką w pomieszczeniu przez cały dzień i będzie się czuł OK. A inny będzie się naprawdę męczył, rozboli go głowa, wolniej napisze maile, bo to światło go rozproszy. Podobnie bywa z pracą w open space. Dla osoby wysoko wrażliwej karkołomny może być każdy szmer i hałas, co sprawi, że swoje zadania wykonuje wolniej. Kolejna pułapka: osoby wysoko wrażliwe często przyciągają ludzi, którzy czerpią z ich wrażliwości.
MK: Czyli są wykorzystywane emocjonalnie. To ważny wątek.
KK: Mam na myśli wrażliwe kobiety i osaczające, żerujące na ich uwadze koleżanki i tzw. przyjaciółki. One zgłaszają się do OWW jak do terapeutów, wylewając ogrom swoich kłopotów i spraw, zabierając energię. Tak naprawdę w ogóle nie są zainteresowane dialogiem, tylko tym, żeby wnikliwa OWW coś doradziła, wysłuchała. Niestety, osoba wysoko wrażliwa zwykle się empatycznie dostosowuje; słucha w sposób pogłębiony, zadaje pytania, jest szczerze zaciekawiona i przejęta. Tyle że po drugiej stronie siedzi ktoś, kto chce tylko jej uwagi, w zamian niewiele daje.
Oczywiście, tego typu problemy z brakiem symetryczności zdarzają się także w związkach miłosnych. Na końcu mojej książki piszę o tym, że kobiety wysoko wrażliwe łączą się nierzadko z mężczyznami o cechach narcystycznych, którzy potrzebują być stale podziwiani, chwaleni. Kto się tak nimi pozachwyca, jak nie wysoko wrażliwa dziewczyna?
MK: No właśnie. Jestem też ciekawa, dlaczego akurat o wysokiej wrażliwości postanowiłaś napisać książkę?
KK: Jako psychoterapeutka, czynna zawodowo, sporo czytam i przyglądam się najnowszym badaniom. Ten temat wydał mi się niezwykle ciekawy i ważny. Kiedy zaczęłam przeglądać fora internetowe, Facebook’a i Instagram, zgłębiać tematy dotyczące wysokiej wrażliwości, to okazało się, że tysiące ludzi się z tym zmaga, szczególnie kobiet. W jednej anglojęzycznej książce dla terapeutów autorstwa dr Elaien Aron (która odkryła tę cechę) przeczytałam, że aż 80% osób korzystających z psychoterapii jest wysoko wrażliwych. Zaczęłam przyglądać się moim pacjentom i rzeczywiście odkryłam, że większość z nich jest niezwykle wrażliwa na bodźce, na niuanse, świetnie czyta innych ludzi, jest przepełniona empatią. Brakowało mi polskiej opowieści o kobietach wysoko wrażliwych. Czegoś, co będzie można osadzić w naszych warunkach- mówiąc „naszych”, myślałam o tych polskich i pandemicznych. Poprosiłam więc moje obserwatorki z Instagrama, żeby podzieliły się ze mną historiami o wysokiej wrażliwości. I znaczną część z nich zamieściłem w książce. To dla mnie jako dla psychologa bardzo cenne świadectwa, bo każda z tych kobiet ma inne doświadczenia.
MK: Na okładce Twojej książki widnieje niebieskie piórko jako symbol wrażliwości, delikatności. A Ty, Kasiu, nosisz dziś piękne niebieskie kolczyki z piórkami. To nie przypadek?
KK: Pomyślałam, że chciałabym mieć talizman, który będzie mi przypominał o mojej wysokiej wrażliwości. I o tym, że to nic wstydliwego, że cecha jest wspaniałym dopełnienie mojej kobiecości. Mogę być sobą, mogę sobie współczuć, mogę być też dla siebie dobra i czule dbać o swoje potrzeby. Wiedziałam że Margita, białostocka artystka, tworzy przepiękne, oryginalne kolczyki w technice sutasz. Nawiązałyśmy współpracę i okazało się, że ona bardzo czuje wysoką wrażliwość. Uznałyśmy zatem, że warto stworzyć coś, co dla innych kobiet też będzie magiczne, wspierające i wartościowe. I tak powstały kolczyki, które mam dziś na sobie. Nazwałyśmy je Ike Maka, po hawajsku „wrażliwość”. Z Hawajów wywodzi się Hoponopono- część starożytnej huny, tajemnej wiedzy kultywowanej przez Hawajczyków, której esencją jest filozofia i prastara psychologia. Kolczyki wykonane są z kamieni, które mają swoje znaczenie i moce wspierające. Ja w książce piszę też o wrażliwości jako cesze dopełniającej kobiecą moc. Te kolczyki to nawiązanie do tych szamańskich części naszej kobiecości, w tym głównie do wrażliwości, która może być naszą wielką siłą, jeśli tylko o nią zadbamy.
MK: Na koniec ustalmy. Wysoka wrażliwość to zaleta czy wada?
KK: Zaleta, z którą czasem trudno się żyje! Warto pozostawać w uważnym kontakcie z samą sobą . Pogodzić się z tym, że nam, wysoko wrażliwym, potrzeba tych bitych ośmiu godzin snu, więcej regeneracji, więcej odpoczynku po stymulującym dniu. Nie ma nic złego w tym, że chcemy pobyć częściej tylko ze sobą. I że nie lubimy głośnej muzyki, od której boli głowa. Oczywiście, wysoka wrażliwość to nie choroba, nie trzeba jej leczyć. Trzeba ją po prostu w sobie dostrzec i od czasu do czasu zadawać proste pytania: „Czy mam wewnętrzną zgodę na to, co dzieje się wokół mnie? Czy środowisko, które mnie otacza mi sprzyja? Czego mi teraz potrzeba…?”
Rozmawiała: Magdalena Kuszewska