Tak, tak, tak. Czasem ratują nas memy, gify lub po prostu poczucie humoru. Albo żarty, że rząd wprowadził dwutygodniowy lockdown, który trwa w nieskończoność… Zaraz, zaraz, tylko czy to aby na pewno żarty?
Wszyscy jesteśmy zmęczeni pandemią i kolejnym „zamknięciem”, nowymi obostrzeniami. Na naszych oczach upada stary świat, stary porządek, stary ład.
Możemy, owszem, płakać, rozpaczać, wpadać w gniew czy depresję. Ale możemy też przyjąć zmiany z refleksją, zastanowieniem, analizą. I zastanowić się, co dalej? Co zrobimy my jako my? Ale też my jako naród, społeczeństwo, ludzkość?
Lęk i depresja
Pandemia trwa już rok. Najważniejsze wnioski? W Polsce zdecydowanie spadło zadowolenie z życia, poczucie wsparcia społecznego i kontroli, za to wzrosło poczucie samotności. Najbardziej ucierpieli młodzi ludzie, w wieku 18-24 lat, jak się okazuje. Choć właśnie oni deklarują niższy poziom obaw przed koronawirusem niż starsi. Jednak to głównie młodzi odczuwają samotność, przejawiając nawet symptomy depresji i lęku.
I choć wydaje się, że jako tako zaadaptowaliśmy się do pandemii, to jednak ogólnie nie radzimy sobie ze stresem. Sprawę zbadał zespół psychologów z Uniwersytetu SWPS, Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk i Indiana University of Pennsylvania.
A jak zmieniały się nasze obawy? To zjawisko komentuje dr Maria Baran, psycholog z Uniwersytet SWPS: „Na przestrzeni zeszłego roku naukowcy czterokrotnie prosili tych samych uczestników badania o odpowiedzi na pytania m.in. dotyczące ich obaw związanych z pandemią. Dzięki temu wiemy, jak te obawy zmieniały się w czasie”. Czyli?
Więcej i więcej
Naukowcy sprawdzili obawy, dotyczące kilku obszarów: zbyt szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa, gdy inni mogą się nie stosować do zaleceń (75% w marcu, 55% w grudniu), przepełnionych szpitali i niewydolnego systemu służby zdrowia (74% w marcu, 64% w grudniu), ogólnego kryzysu finansowego (71% w marcu, 61% w grudniu), wprowadzenia dyktatury i ograniczenia swobód obywatelskich (62% w kwietniu, 58% w w grudniu).
Jakby tego było mało, pojawiła się również obawa, że przez walkę z koronawirusem zabraknie pieniędzy na rozwiązywanie innych problemów, takich jak ratowanie gospodarki, pomoc najbiedniejszym czy szeroko pojęta edukacja. Zbadano nawet lęk przed brakiem dostępnego respiratora dla bliskich; ponad połowa badanych jest tym ogromnie zmartwiona!
A teraz ciekawostka: w każdym z czterech etapów badania to właśnie Polki obawiały się epidemii w większym stopniu niż Polacy. Zaś osoby starsze przejmowały się i martwiły częściej niż młodsi.
„Poziom obaw Polaków, związanych z pandemią, istotnie zmniejszył się, podczas gdy z końcem 2020 roku wciąż zwiększała się liczba zachorowań i zgonów, spowodowanych COVID-19”– stwierdza dr Maria Baran, badaczka. Może to być związane z wystąpieniem tzw. fazy odporności, a więc przyzwyczajeniem do stresującej sytuacji, która pomimo podejmowanych przez nas działań, nie zmienia się.
A czasem po prostu jesteśmy przekonani, że pewne rzeczy dzieją się „obok nas” i dotykają tylko innych ludzi.

Obostrzenia kontra my
Rok temu w marcu niemal każdy Polak miał przy sobie jednorazową maseczkę i jednorazowe rękawiczki, na co dzień. Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej, nie jesteśmy już tak restrykcyjni wobec siebie czy bliskich. A więc pytanie brzmi: czy i w jakim stopniu stosujemy się do pandemicznych zasad?
Zbadano, w jakim stopniu Polacy stosują się do zaleceń, których przestrzeganie ogranicza rozprzestrzenianie się wirusa. Okazuje się, że z każdym kolejnym miesiącem coraz mniej przestrzegamy zasad bezpieczeństwa: unikanie zgromadzeń publicznych (87% w marcu, 68% w grudniu), utrzymywanie dystansu powyżej 1 metra z innymi, poza domem (85% w marcu, 68% w grudniu), zasłanianie ust podczas kichania oraz kasłania (85% w marcu, 77% w grudniu).
Jeszcze w maju i czerwcu ubiegłego roku aż 72% badanych zadeklarowało, że nosi maseczkę poza domem tak, żeby zakrywała im usta i nos. Za to znacznie mniej osób przyznało, że czasem opuszczają maseczkę, zsuwają ją albo w ogóle zdejmują, nawet gdy nieopodal znajdują się inni.
Skąd ta rosnąca niechęć do zaleceń? Badacze zauważają, że jesteśmy bardzo znużeni i zmęczeni pandemią, która przecież trwa już drugi rok.
Kondycja psychiczna
Naukowcy są pewni: w pandemii obniżył się dobrostan Polaków. Co to oznacza? Wzrosło poczucie samotności, spadło zadowolenie z życia i poczucie kontroli. Obraz ten nie jest jednak całkowicie pesymistyczny.
„Symptomy depresji i lęku były najwyższe w maju 2020 roku, ale już w grudniu obniżyły się do najniższego poziomu z kwietnia. Odnotowaliśmy też wahania w poczuciu posiadania wsparcia społecznego: na przełomie maja i czerwca ono istotnie wzrosło, co oznaczało, że choć generalnie jest źle, to przynajmniej byliśmy w tym razem”- mówi dr Maria Baran z Uniwersytetu SWPS.
„Wzrost poczucia wsparcia społecznego na przełomie maja i czerwca można tłumaczyć kolektywnym doświadczeniem niepewności i zagrożenia, co z kolei powoduje wzrost identyfikacji z innymi ludźmi, będącymi w tej samej, trudnej sytuacji, i prowadzi do zachowań pomocowych, prospołecznych. Ale w grudniu odnotowaliśmy istotne obniżenie poczucia posiadania wsparcia społecznego, które było niższe niż na początku. Spadek poczucia wsparcia społecznego często prowadzi do poczucia samotności czy rozczarowania relacjami” – wyjaśnia badaczka.
Od wybuchu pandemii to kobiety odczuwały częściej symptomy depresji i lęku niż mężczyźni. Dotyczyło one głównie osób w wieku 18-44 lat. Z badań wynika, że kobiety deklarowały również wyższy poziom posiadanego wsparcia społecznego.