Włosi są mistrzami w sztuce biesiady, rozmowy, cieszenia się codziennością i obecnością bliskich. Jak osiągnąć taki stan pod naszym chmurnym często niebem? Jak poprawić sobie humor w myśl idei „dolce vita”, czyli słodkiego
(choćby przez chwilę) życia?
Dolce vita – biesiada przy stole
Tutaj nie chodzi o zjedzenie wspólnego posiłku na szybko, tuż przed licznymi obowiązkami domowymi czy zawodowymi. Weźmy przykład z Włochów, którzy z kolacji uczynili najdłuższy posiłek dnia, kiedy wreszcie jest czas na spokojne degustowanie jedzenia, na picie wody (i wina, jeśli ktoś chce), na deser. I na długie rozmowy, na dysputy, na żarty, na przekrzykiwanie się. Najważniejsza jest dobra atmosfera. Menu czy otoczenie grają drugorzędną rolę.
Nie chodzi o wybitne popisy sztuki kulinarnej, Włosi zadowolą się prostą pastą z dobrymi dodatkami (jak oliwa truflowa, pyszny parmezan itd.), muzyką w tle, obrusem w kratkę. Do biesiady warto zaprosić jak najwięcej osób. Wiadomo, że codziennie nie jest to możliwe, ale raz na kiedy, z okazji weekendu albo imienin, włoska biesiada z hasłem przewodnim „dolce vita” (słodkie, czyli bezproblemowe choćby na ten moment życie) to jest to!
Choć nie zapominajmy, że biesiadowanie jest także nasze, polskie. Z badań wynika, że ponad 70 procent Polaków lubi tę tradycję, ale coraz częściej brakuje nam na to czasu. A zatem, wzorem Włochów (jak również Greków, Hiszpanów) nie opuszczajmy stołów za szybko. Uśmiechajmy się częściej, relaksujmy przy dobrych ludziach, przy pysznym jedzeniu i miłej muzyce, i przy dysputach.
Dolce vita – okazywanie emocji
Kiedy obserwuje się Włochów, widać, jak umiejętnie i uroczo komunikują się także gestami. Lubią podkreślać to, co mówią, za pomocą ruchu dłoni czy głowy, odpowiednią mimiką. To wszystko bardzo wzmacnia przekaz! Warto wziąć z nich przykład. Włosi prowadzą ożywione, emocjonujące konwersacje, nawet jeśli one dotyczą tylko nadzienia rogalika do śniadania, ale też potrafią tak okazywać sobie sympatię czy przekazywać emocje. Właśnie za pomocą słów, gestów. Nie mają problemu z tym, aby się przytulić po koleżeńsku, nie boją się dotyku dłoni, serdecznego poklepywania po plecach. Ciekawe, że nie obawiają się tego nawet mężczyźni, uznawani często za „macho”. Takie małe gesty i słowa budują całą pozytywną komunikację, poprawiają ją i wzmacniają siłę przekazu. Nie tylko w miłości, ale właśnie także w relacjach koleżeńskich, przyjacielskich i niektórych zawodowych.
Pod hasłem „okazywanie emocji” kryje się też sztuka dawania i (tak!) przyjmowania komplementów. My, Polki, wciąż mamy z tym problem, jak wynika z badań i z…. życia codziennego. Ile razy słysząc, że masz piękna fryzurę czy sukienkę, czy biodra, odpowiedziałaś, że bez przesady, że sukienka jest używana, biodra grube, a fryzura nieudana? Koniec z tym! Przyjmujemy komplementy prostym słowem: „dziękuję”. Można dorzucić: „to miłe” albo: „super, że tak uważasz”. Z uśmiechem. Jedyne, na co trzeba uważać, to aby nie przesadzić z częstotliwością komplementów (co za dużo, to niezdrowo) i wypowiadać je oraz dziękować szczerze, naturalnie.
Dolce vita – słodkie akcenty
Włosi kochają desery, a ich popisowe, kultowe słodkości, jak tiramisu oraz panna cotta poznał już cały świat (w niemal każdym kraju serwują je różne restauracje i kawiarnie, nie tylko te z włoską kuchnią). Nie ma udanego i prawdziwego dolce vita bez czegoś słodkiego. Tyle że musi być dobrej jakości.
Czymś słodkim kończy się we Włoszech każdy większy posiłek. Oczywiście najlepiej deserem na bazie naturalnych składników, jak czekolada, migdały, pistacje, orzechy laskowe, kakao, mascarpone, śmietanka, owoce. Warto osłodzić sobie niekiedy życie w stylu dolce vita. Czyli jedząc niewielką porcję, po to, aby delektować się smakiem, a nie ilością! Jeść, zachwycać się, rozpieszczając ciało i zmysły. Dla tych, co na wiecznej diecie, też ważna informacja. Raz na kiedy pyszny, zdrowy deser powstały z naturalnych składników nie tylko nie przeszkadza, ale jest osłodą życia i frajdą.
Dolce vita – poszukiwanie słońca
W Neapolu słońce świeci 2375 godzin rocznie. Tak, wiemy, łatwiej funkcjonować, jeśli promienie słoneczne towarzyszą nam przez większość dni w roku. To nie są żadne czary-mary. Światło ultrafioletowe (UV) stymuluje komórki naskórka do wytwarzania beta-endorfin, które poprawiają nam nastrój. W odpowiedzi na światło słoneczne uwalnia się serotonina, która podnosi poziom energii. Słońce łagodzi bóle, np. stawów. No i jest bombą witaminy D, dzięki której mamy odporność i zdrowe kości. O to mieszkańcy południa Włoch nie muszą się specjalnie martwić. My zaś powinniśmy jakoś sobie radzić. Co zrobić, kiedy słońca jak na lekarstwo? Można szukać zastępstwa. Rozpalać dużo światła w domu, w tym punktowego, pobocznego. Nie rozstawać się ze świecami, których kojący blask pomaga się zrelaksować. Lekarze radzą, aby w czasie jesieni i zimy, kiedy nie ma zbyt wielu okazji na słoneczne światło, suplementować się witaminą D.