Pierwszy raz w historii USA wiceprezydentem została kobieta, prawniczka Kamala Harris, na dodatek pochodzenia afrykańskiego i azjatyckiego. Uwagę świata zwraca też pierwsza dama, Jill Bidden, od lat znana jako obrończyni swojego męża, która nawet w Białym Domu zamierza aktywnie działać jako edukatorka. Oto efekt ostatnich wyborów prezydenckich, który uruchamia lawinę dobrych zmian. Oby także w Polsce!

„Możesz być prezydentem” – mówi do 4-letniej Amary, córki swojej siostrzenicy, nowa wiceprezydent USA, Kamala Harris. To nagranie, opublikowane na Twitterze, zyskuje ogromną popularność. Rezolutna dziewczynka odpowiada: „Wiem, że mogę być prezydentem i astronautą”.

Te słowa są rewolucyjne nie tylko w kontekście pierwszej kobiety na tym stanowisku w USA, ale także w kontekście oficjalnej przemowy Kamali, którą w niedzielę rozpoczęła nową rolę. Pani Harris, która ma jamajskie i hinduskie korzenie, opowiedziała dobitnie o Ameryce jako o krainie, gdzie spełniają się marzenia dziewczynek. O tym, że oto nadchodzi czas kobiet u władzy, ale też silnych, walczących o swoje prawa, mówi się na całym świecie.

Walka przez pokolenia

Podczas ostatniego weekendu 78-letni Joe Biden został wybrany 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych, detronizując wreszcie Donalda Trumpa, słynącego z rasistowskich poglądów i decyzji. Tłumy Amerykanów wyszły na ulicę, aby poddać się fali radości. Euforycznie zareagowały też gwiazdy, szczególnie te o ciemniejszym kolorze skóry, jak raper Snoop Dogg czy wokalistka Jennifer Lopez. Dość braku tolerancji, dość masochistycznej męskiej władzy!

Polki (znowu) biorą sprawy w swoje ręce

Tym samym wyjątkowe znaczenie ma wybór Kamali, szczęśliwej żony, mamy i prawniczki. W głośnym przemówieniu wspomniała swoją matkę, która przyjechała w wieku 19 lat z Indii do USA. Wtedy wcale nie było jej łatwo. „Wiec myślę o niej i o całych pokoleniach kobiet – czarnych kobiet, Azjatek, Białych, Latynosek, rdzennych Amerykanek, które tworząc historię naszego narodu, utorowały drogę do tej właśnie chwili dzisiejszego wieczoru” – powiedziała poruszona wiceprezydent. Wypowiedziała też słynne słowa, które niczym wiral obiegają właśnie świat: „Mimo że jestem pierwszą kobietą obejmującą ten urząd, to na pewno nie ostatnią. Ponieważ każda dziewczynka oglądająca nas dzisiaj widzi, że to kraj możliwości”.

Kamala Harris i Jill Bidden – cały świat je obserwuje

Walkę o słabszych Kamala ma we krwi. Przez wiele lat jako prawniczka specjalizowała się w obronie dziecięcych ofiar molestowania seksualnego. Pani Harris (rocznik 1964) urodziła się w rodzinie imigrantów z Jamajki oraz Indii. Studiowała na Uniwersytecie Howarda (politologia, ekonomia) oraz na Uniwersytecie Kalifornijskim (prawo). Była m.in. prokurator generalną Kalifornii, również jako pierwsza kobieta i Afroamerykanka o azjatyckim pochodzeniu na tym stanowisku.

Oczy świata zwróciły się też na Jill Biden, pierwszą damę Ameryki. O ile Melania Trump pełniła wyłącznie rolę niemej towarzyszki u boku męża, ustępującego prezydenta, o tyle pani Biden zapowiada się na osobę o zgoła przeciwnej charakterystyce. Bycie na świeczniku to dla niej bułka z masłem; Jill była już tzw. drugą damą, kiedy jej mąż pełnił funkcję wiceprezydenta USA. Kim jest kobieta, która uściskała męża na scenie po ogłoszeniu wyników?

Nowa pierwsza dama przyszła na świat w 1951 roku. Jej dziadek przybył do USA z Sycylii. Jill lubi mówić o sobie „dożywotnia edukatorka”. To oznacza jedno: nie zaprzestanie działać, nawet zamieszkując w Białym Domu! Jest pedagogiem, aktywnie uczącym w szkołach i ośrodkach. Przez wiele lat pracowała w szkole jako anglistka. Trzynaście lat temu obroniła stopień doktora. Starszego o dziewięć lat Joe Bidena po raz pierwszy ujrzała 45 lat temu, jako studentka.

Jill i Joe Bidden – historia związku

A teraz ciekawostka: państwo Biden poznali się na… randce w ciemno. „Wcześniej spotykałam się z facetami w dżinsach i T-shirtach. Kiedy Joe podszedł do mnie, miał na sobie sportowy płaszcz i mokasyny, a ja pomyślałam: Boże, to nigdy się nie uda, nawet za milion lat!” – opowiadała z uśmiechem w wywiadzie dla magazynu „Vogue”. O tym, że jest silna i pewna siebie, niech świadczy fakt, że oświadczyny pana Bidena przyjęła dopiero za… piątym razem! Nie było jej łatwo w nowej roli. Została macochą dla dwóch synów męża, z pierwszego małżeństwa, Beau i Huntera. Jego pierwsza żona zginęła w wypadku samochodowym przed Bożym Narodzeniem, razem z ich małą córeczką. Niedawno Beau, ukochany syn Bidena, zmarł na raka mózgu. Jak widać, tragedie nie omijały tej rodziny, a Jill potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć i służyć wszystkim wsparciem.

„Jill zwróciła mi życie”. Tak pisał w swoich pamiętnikach, wydanych kilkanaście lat temu, prezydent. Twierdzi, że dzięki niej jego rodzina znowu stała się rodziną. A Jill nigdy nie przerwała roli edukatorki, nawet jako druga dama USA (Joe Biden był wiceprezydentem w latach 2009-2017). Wiele razy, kiedy Joe był szkalowany czy atakowany przez przeciwników, żona stawała odważnie w jego obronie. Jeszcze przed ogłoszeniem wyników wyborów autorytarnie stwierdziła: „Jeśli zamieszkamy w Białym Domu, będę kontynuować nauczanie”.

To dla nas wszystkich znak, że idzie „nowe”. Czas silnych, mądrych, dobrych kobiet, które pomogą zmienić ten świat na lepsze. Oby te zmiany szybko dotarły do Polski.

Back to list

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *