Jedna z kultowych scen w popkulturze to ta z serialu „Czterdziestolatek”. Aktorka Irena Kwiatkowska powtarza w każdym odcinku: „Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję!” i wciela się w nowe zawody. A to listonoszka, a to roznosicielka mleka, a to ajentka PZU, a to operatorka koparki. Żyjemy w czasach, kiedy kobieta nie tylko musi się sprawdzać w różnych rolach, ale też… walczyć. W myśl zasady „Ja jestem kobieta i żadnej walki się nie boję”. Dlaczego od setek lat musimy brać sprawy w swoje ręce?
Przyparte do muru
– Polki teoretycznie wcale nie muszą zawsze brać spraw w swoje ręce. Ale robią tak, od wielu lat, głównie dlatego, że… nie mają innego wyjścia! – mówi nam dr Tomasz Sobierajski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, badacz. – Są przyparte do muru trudnymi warunkami i sytuacjami, brakiem perspektywy, a nawet, ujmując rzecz metaforycznie, brakiem oddechu! Z moich obserwacji jasno wynika, że Polki wykazują niebywałą moc i siłę najczęściej w sytuacji, kiedy rzeczywiście ich granice są przekroczone, a prawa złamane – dodaje.
Ustawa o aborcji. Decyzja TK wywołała falę protestów w Polsce
Tę wolność odbiera się Polkom, zdaniem socjologa, codziennie, niemal na każdym kroku. Podobnie jak bohaterkom książki Joanny Przetakiewicz, „Nie bałam się o tym rozmawiać”. Znajdziemy tam dziewięć historii wstrząsających, dramatycznych losów kobiet, które doznawały szeroko pojętej przemocy (fizycznej, psychicznej, seksualnej), walczyły z problemami i traumami. Depresje, alkoholizm bliskich, poronienia, śmierć dziecka, rozstanie z ukochanym, przemoc w domu, stalking, hejt, a wreszcie poważny wypadek czy rak mózgu. Ale z każdej niemal walki wyszły zwycięsko. Po tej lekturze nasuwa się wiele pytań. Jak wiele jest w stanie udźwignąć kobieta? Jak sobie pomóc, kiedy tak wiele ludzi wokół zawiodło, zraniło, porzuciło, oszukało?
Przed nami ściana
– Bohaterki książki „Nie bałam się o tym rozmawiać” na początku relatywizowały, jak wiele innych kobiet, swoją ciężką, złożoną sytuację. „Jeszcze wytrzymam, jakoś się z tym pogodzę, dam radę, dla dzieci, dla siebie, dla”…. Tak, Polki mają tendencję do usprawiedliwiania sytuacji albo oprawcy, w imię niewłaściwie pojętego dobra innych. Są w stanie wiele znieść – komentuje dr Tomasz Sobierajski. – Ale do czasu! Paląca potrzeba zmiany powoduje chęć działania w sytuacji ostatecznej: kiedy wydaje się, że przed nami jest tylko ściana, zero szans, nadziei. Tak jak ostatnio, kiedy Polkom odebrano podstawowe prawa do decydowania o sobie- kwituje socjolog, mając na myśli kontrowersyjną ustawę TK, która każe kobiecie rodzić dziecko nawet wtedy, gdy już obumarło.
Polki postrzegane są na tle innych narodowości jako osoby niezwykle aktywne i gospodarne. Według raportu Komisji Europejskiej jesteśmy jednymi z najbardziej przedsiębiorczych Europejek! Życie nauczyło nas, aby brać sprawy w swoje ręce na wielu polach: osobistym, zawodowym, społecznym. A dlaczego?
– Patrząc na społeczeństwo polskie, od lat rzuca się w oczy brak mężczyzn. Oni od dawna wyjeżdżali na wojny, byli aresztowani albo internowani, ginęli, jechali „budować Polskę” – mówi dr Sobierajski. – Teraz, mimo że mężczyźni teoretycznie są obok, nadal bywają nieobecni; pracują do nocy w korporacjach, wyjeżdżają na kontrakty, itd. – przyznaje badacz.
Jak mówić nie
Co zatem miała zrobić Polka, która zostawała sama (po wojnie, w czasie stanu wojennego lub w tworzącym się kapitalizmie)? Zakasała rękawy, brała się do roboty, była matką, kobietą pracującą, przyjaciółką, powiernikiem, kierowcą, gospodynią domową, kucharką, konserwatorką, skarbnikiem domowym, opiekunką dla dzieci i starzejących się rodziców. I jeszcze potrafiła wyjść na barykady. Jak teraz, przy okazji strajków kobiet!
Dr Tomasz Sobierajski: – Polki muszą sobie radzić w wielu rolach. Nawet jeśli kobieta myśli, że już nie da rady, że jest zbyt zmęczona czy zmartwiona, to gdzieś budzi się w niej ostatecznie siła. I nie ma wyjścia, musi dać radę! Myślę więc, że warto, abyśmy uczyli już teraz dzieci, szczególnie dziewczynki, jak odpowiednio mówić „nie”. Po to, aby nie doprowadzić do tak skrajnych sytuacji, bo koszt emocjonalny, jaki potem ponosi kobieta za walkę o siebie, jest ogromny. Szczególnie że system nie chroni Polek, nie pomaga im. Jest takie określenie: „chłopiec do bicia”. Niestety, w Polsce można by mówić w ten sposób o kobiecie, której wciąż ogranicza się prawa i wolność. Zróbmy wszystko, aby to zmienić.
