Wróżby to pretekst! Fajnie jest poznać imię przyszłej żony lub męża. Albo wywróżyć przyszłość, najlepiej w pogodnym tonie. O Andrzejkach, obchodzonych 30 listopada, wiedzą chyba wszyscy. My polecamy Wam nieco zapomniane już Katarzynki, obchodzone 24 listopada. To idealna okazja, aby odczarować przyszłość i mieć trochę rozrywki w pandemii.
„Święta Katarzyna Adwent rozpoczyna”, głosi ludowa mądrość. Obchodzone 24 listopada Katarzynki to był czas wróżb dla kawalerów, zaś Andrzejki z 30 listopada służyły głównie niezamężnym pannom. Oba te dni były kiedyś (szczególnie w XVIII i XIX wieku) chętnie i hucznie celebrowane, szczególnie na wsiach, kiedy ustawały wszelkie prace na polu. Wspólnym mianownikiem obu tradycji stało się oczywiście zgłębienie intrygującej przyszłości, związanej z małżeństwem.
I wiecie co? Uważamy, że warto przywrócić dobre tradycje, szczególnie teraz, kiedy pandemia więzi nas w domach. Każda pozytywna wróżba może być na wagę złota, choćby dlatego, że wywoła uśmiech, rozbawi, ożywi pochmurne listopadowe dni.
Katarzynki nocą
Wieczorem 24 listopada, w przeddzień Katarzynek, kawalerowie kładli pod poduszkę …ptasie pióro, co miało sprowokować prorocze sny na temat przyszłej żony. Jeśli więc mężczyzna śnił o białej kurze, czekać miał go ślub z młodą kobietą. Czarna kura zwiastowała wdowę, a więc raczej starszą wybrankę, zaś kura z kurczakami wdowę z dziećmi. Jeśli we śnie chłopaka pojawiła się sowa, to była symbolem mądrej żony, tyle że… niepięknej lub (dla odmiany) niezbyt przyjemnej. Gołąb oznaczać miał wybrankę urodziwą, lecz niemądrą. A kogut we śnie zapowiadał młodemu mężczyźnie rok, w którym jego ślubu jednak wcale nie będzie.
„W noc świętej Katarzyny pod poduszką są dziewczyny”, mawiało się przed laty. Cóż. Nie dziewczyny, a ich garderoba, uściślijmy. A skąd? Otóż całkiem często chłopcy wykradali damskie elementy ubrania (wyjątkowo pożądana była bielizna; nic dziwnego), po czym ukrywali je pod poduszką.
Katarzynki rano
Powszechnym zwyczajem były też karteczki z pierwszymi literami imienia (lub pełnymi wersjami damskich imion), które oczywiście lądowały pod poduszką. Nazajutrz rano chłopcy losowali je i już wiedzieli, z kim zwiążą się w ciągu najbliższych miesięcy.
Po ekscytujących nocnych wróżbach kawalerowie spotykali się na śniadaniu. Każdy musiał mieć kawałek suchego chleba, który zostawał im na… deser. Należało się spieszyć. Ten mężczyzna, który pierwszy spożył sucharka, jako pierwszy miał zmienić stan cywilny.
Urządzano także wróżby z użyciem kilku kubków. Pod każdy z nich należało schować mały gadżet, związany ze ślubem. Czyli np.: obrączkę (rychły ślub), monetę (przypływ majątku, związanego z ożenkiem), kłos zboża (dobrostan). Jeden kubek pozostawał pusty i dla tego, kto go wybrał, zwiastował niestety zastój (ale chwilowy). Kawalerowie podczas wróżb często wypowiadali magiczne zdanie: „Kasiu, daj znać, co się będzie ze mną dziać!”. Odpowiedź przychodziła rychło i budziła wiele emocji.

To nie koniec atrakcji. Chłopcy zwyczajowo ścinali w tym dniu gałązkę z drzewa wiśni i wstawiali ją do wazonu. Jeśli roślina zakwitła w ciągu miesiąca, czyli do Bożego Narodzenia, to zwiastowała prędki ślub (i to już w karnawale!).
Katarzynki dla Was
Proponujemy wykorzystać zbliżające się święto Katarzynek jako pretekst do zabawy, do uśmiechu, do relaksu i do pozytywnej wróżby. Także dla nas, kobiet i dziewczyn. Wkładajmy karteczki z literkami, z męskimi imionami lub po prostu dobrymi wróżbami, mądrymi hasłami motywacyjnymi pod poduszkę. Losujmy je, rozmawiajmy o nich, cieszmy się beztroską. Zaangażujmy w Katarzynki przyjaciółki, siostry, córki, ale też mężów, kolegów, synów. Kto wie, może tradycyjne święto z wróżbami w roli głównej przyniesie coś więcej niż tylko humor? Nie mówcie, drogie panny, że nie chcecie poznać imienia wybranka 🙂