Wypalenie zawodowe i pracoholizm są często bagatelizowane. Doskonale przekonała się o tym Iza Machaj, bohaterka książki “Nie bałam się o tym rozmawiać”. Do czego ją to doprowadziło? Jak teraz wygląda jej życie?

Iza Machaj jest jedną z bohaterek książki “Nie bałam się o tym rozmawiać”. Jej historia pokazuje, że często bagatelizowane pracoholizm i wypalenie zawodowe mogą zrujnować życie. Jakie miała objawy? Jak sobie z tym poradziła i czy teraz jej życie wygląda normalnie? O tym opowiedziała nam w szczerej rozmowie.

Zacznijmy od Twojej przeszłości. Jaka jest za Tobą historia?

Myślę od czego zacząć, bo to jest dłuższy temat, który zdecydowanie wykracza poza pracę zawodową. Pokrótce, najpierw była jedna praca, której oddałam się w zupełności, pracowałam po kilkanaście godzin. Byłam wtedy singielką i nie miałam życia poza pracą, ale właśnie przez pracę byłam sama. Potem była druga wymagająca praca, bo w firmie, która przechodziła restrukturyzację. Bardzo dużo brałam na swoje barki, czułam się za wszystko odpowiedzialna. Zupełnie zapomniałam o rodzinie, znajomych i o swoich potrzebach. Żyłam wyłącznie pracą.

W tym ostatnim etapie, kiedy nawarstwiło mi się wiele problemów osobistych, nie umiałam odnaleźć się w życiu prywatnym, postanowiłam uciec na drugi koniec Polski. Oczywiście do pracy. Tam poznałam męża, z czasem pojawiło się dziecko, ale mimo wszystko tam działałam tak samo. Żyłam przede wszystkim pracą. Po pół roku od urodzenia wróciłam do pracy, mąż zajął się synem. Wtedy czułam się bardzo odrzucona i to nasiliło mój stan. Bardzo bałam się, że pojawienie się dziecka i rodziny w moim życiu osłabi mnie zawodowo.

Któregoś dnia, jak się obudziłam, poczułam, że fizycznie nie mam siły w ogóle poruszać kończynami, że nie mam siły wstać.

I rzeczywiście tak się stało?

Czułam się taka odtrącona. Czułam, że wszyscy patrzą na mnie i myślą „ok, chciałaś dziecko, to masz, wróciłaś do pracy, ale my tu teraz mamy inny koncept, inny pomysł, jak to wszystko ma wyglądać”. Zabrano mi trochę obowiązków, ale z perspektywy czasu wiem, że to dobrze. Na równoległym stanowisku była dziewczyna, która miała za mało obowiązków, a ja miałam ich zdecydowanie za dużo i nam to po prostu wyrównali. Wtedy jednak poczułam się niechciana, niepotrzebna i nieefektywna skoro zabierają mi obowiązki. To mnie strasznie podłamało.

Zaczęłam coraz gorzej wypełniać swoje obowiązki, coraz trudniej jeździło mi się do pracy i to było jak śnieżna kula – ta jedna myśl sprawiała, że każdy dzień był dla mnie wyzwaniem. Co gorsza, moje frustracje zawodowe przelewałam na relacje rodzinne. Ciągle byłam poirytowana, zmęczona, bo zarywałam noce, żeby zrobić coś ekstra, coś więcej, żeby pokazać, ile jestem warta. To jednak było błędne koło, bo im więcej robiłam dodatkowych rzeczy, tym gorzej wypełniałam swoje podstawowe obowiązki, aż doszło do pierwszych komentarzy i upomnień ze strony szefa.

Moja frustracja narastała, nie mogłam w nocy spać, bolał mnie brzuch. Doszło do tego, że któregoś dnia, jak się obudziłam, poczułam, że fizycznie nie mam siły w ogóle poruszać kończynami, że nie mam siły wstać, jak bym nagle dostała jakiegoś niedowładu. To był dzień, kiedy zostałam w domu, a trzy dni później rzuciłam pracę.

Jak bezboleśnie zmienić pracę? Dzięki tym radom możesz zacząć zarabiać więcej

Czyli tę decyzję podjęłaś sama, a nie np. po terapii?

Tak, to była moja decyzja, która też we mnie dojrzewała od jakiegoś czasu. Jakoś ze dwa tygodnie przed rzuceniem pracy doszło do innego przełomowego wydarzenia. Byłam już takim kłębkiem nerwów, że wpadłam w furię z błahego powodu, bo syn nie chciał zjeść obiadu.

Co zrobiłaś, kiedy odeszłaś z pracy?

Pierwsze co zrobiłam, to zgłosiłam się po pomoc do specjalisty. Poszłam do psychiatry bo czułam, że muszę to zrobić zanim pójdę na terapię. Przez kilka dobrych miesięcy leczyłam się farmakologicznie, a później zaczęłam terapię.

Zrozumiałam, że trzeba mieć balans w życiu.

Czego dowiedziałaś się o sobie na terapii?

To nie była moja pierwsza terapia, bo jestem dorosłym dzieckiem alkoholika, mam wiele problemów związanych z brakiem akceptacji. Najpierw terapia była skierowana na to, żeby się uspokoić, wyciszyć, żeby pozbyć się tego pędu i wręcz agresji. Jednocześnie borykałam się z faktem, że nie wiem, co lubię, czego chcę w życiu, dokąd zmierzam tak naprawdę, dlatego zaczęłam szukać odpowiedzi na te pytania. Tak trafiłam na tematykę związaną z rozwojem osobistym, pracą nad wzmocnieniem swojej wewnętrznej siły. Zaangażowanie się w rozwój osobisty bardzo mi pomogło i zaczęłam w tym pracować. Zrozumiałam też, że trzeba mieć balans w życiu, ale najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie „co ten balans dla mnie oznacza? Na ile ważne są dla mnie relacje rodzinne, a na ile praca?”.

Trzymasz się teraz tego balansu, który sobie wyznaczyłaś?

Dziś jeszcze nie jest idealnie, ale co by się nie działo, to wiem, że to, co robię w ciągu dnia czy w ciągu tygodnia, to jest to, co chcę robić. Nawet jeśli jakiś dzień mi nie wyjdzie, to myślę wtedy: „dobra, Izka, dziś ci się nie udało, ale i tak jesteś o krok do przodu. Jesteś w miejscu, w którym chcesz być, robisz to, co chcesz robić i jak tego nie porzucisz to osiągniesz swój cel”.

Czy osiągnęłaś spokój tylko zawodowy czy także rodzinny?

Sytuacja rodzinna początkowo się poprawiła. Teraz z mężem jesteśmy w separacji, ale to jest dojrzała decyzja, nie odbyło się to w dramatyczny sposób. Postanowiliśmy dać sobie czas. Te wydarzenia z przeszłości jednak głęboko w nas siedzą i musimy wszystko sobie przemyśleć.

Twoja historia pojawiła się w „Nie bałam się o tym rozmawiać”. Czemu zdecydowałaś się na opowiedzenie jej?

W momencie, kiedy zaangażowałam się w rozwój osobisty, to szukałam też takich miejsc dla siebie i środowiska, w którym czułabym się dobrze. Tak trafiłam do Ery Nowych Kobiet i zaczęłam się angażować i udzielać w grupie. Dzieliłam się doświadczeniami zawodowymi, a kiedy pojawił się komunikat o książce, to było dla mnie jak woda na młyn. Wtedy byłam na etapie, że wiedziałam, że chcę zrobić coś więcej ze swoim doświadczeniem, bo moja historia to nie tylko pracoholizm i wypalenie zawodowe, ale na mnie duży wpływ miało dzieciństwo, brak akceptacji. Uznałam, że chcę nadać moim doświadczeniom nowe znaczenie i być może pomóc innym kobietom.

Co się zmieniło w twoim życiu po „Nie bałam się o tym rozmawiać”?

Muszę przyznać, że za każdym razem, kiedy opowiadam tę historię, to odkrywam u siebie coś nowego. Udział w tym projekcie i w tourze po Polsce miał na mnie taki terapeutyczny wpływ. Dzięki temu teraz opowiadam o tym niemal bez emocji. To, co też jest dla mnie ważne, to kiedy w trakcie trasy już miałam możliwość porozmawiania z różnymi kobietami, to bardzo wiele z nich mówiło mi, że się utożsamiają z moją historią, że przeżywają podobne rozdarcie między rodziną a pracą.

Czy to nie jest też tak, że problem pracoholizmu czy wypalenia zawodowego jest przez nas bardzo często bagatelizowany?

Dokładnie tak. Poza tym, z rozmów z różnymi kobietami, zauważyłam, że w nas kobietach pojawia się perfekcjonizm: chcemy być doskonałe w domu i w pracy. Często też praca jest dla nas ucieczką od problemów. Tak było w moim wypadku, tylko zrozumiałam to po czasie. Bardzo wiele kobiet mówiło mi też, nie uważały, że to, że są nieszczęśliwe, niezrozumiane w tej kwestii to to jest jakiś problem. Dopiero po poznaniu mojej historii spojrzały inaczej na swoje życie. To, że mogę pomóc tym kobietom sprawia, że czuję, że moja praca ma jeszcze większy sens.

Całą historię Izy możecie przeczytać w naszej książce “Nie bałam się o tym rozmawiać”, którą można zamówić pod tym linkiem.

Te historie to szczepionka na smutek i recepta na szczęście. To potwierdzenie tego, że NIE MA sytuacji bez…

Geplaatst door Era Nowych Kobiet op Woensdag 14 oktober 2020

Back to list

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *