Boże Narodzenie 2020 na pewno będzie doskonale zapamiętane przez każdego z nas. Święta w pandemii będą inne niż wszystkie. Czy mogą być szczęśliwe? O tym powiedziała nam psycholog, Zuzanna Butryn.

– Postarajcie się być dla siebie wyrozumiali. Nie śledźcie natrętnie wiadomości! Lepiej skupić się na tym, co przybliża nas do świątecznego czasu. To żadna słabość, kiedy tęsknimy za bliskimi! Dajmy sobie prawo do przeżywania emocji. Do bycia smutnym, złym, sfrustrowanym. Byle nie za długo – radzi psycholog Zuzanna Butryn z Centrum Psychoterapii Sense.

Magdalena Kuszewska: Takich Świąt Bożego Narodzenia jeszcze nie było! W pandemii, z obostrzeniami, z zakazem wieloosobowych spotkań. Czym emocjonalnie różnić się one będą od innych?

Zuzanna Butryn: Obecnie znajdujemy się w stanie, który nazwę „wypaleniem” związanym z pandemią. Po dezorganizacji, kiedy dowiedzieliśmy się o wirusie, najpierw przyszedł czas adaptacji. A teraz często obserwujemy u siebie obniżony nastrój, spadek motywacji, bezradność wobec zaistniałej sytuacji. I to wszystko zbiega się z okresem świątecznym, który dla wielu osób ma wymiar duchowy. To czas spędzany zwykle w dużym gronie rodzinnym, celebrowanie i świętowanie ze znajomymi.

MK: O co się martwimy w grudniu?

ZB: Ostatnio wiele osób żyje w stałym niepokoju: jak będzie wyglądał świąteczny czas, czy będzie możliwość spotkania z najbliższymi przy stole, a nie na zoomie? To dezorganizuje nasze emocje. Pracuję on- line z wieloma osobami, które mieszkają za granicą i niedawno dowiedzieli się, że ich loty do domu na święta zostały odwołane. Znowu czynnik stresogenny. Musimy szybciej niż zwykle adaptować się do zmieniających się warunków, a nie dla każdego jest to łatwe. Warto dodać, że bardzo boimy się o bliskich: o to, czy nie zarazimy koronawirusem rodziców, dziadków. Pamiętajmy, że zawsze jest możliwość wykonania testu, zanim spotkamy się z najbliższymi. Po to, aby ten czas był jak najmniej stresujący… W moich rozmowach z pacjentami często pojawia się temat związany z emocjami wokół pandemii. I teraz opowiem o moich spostrzeżeniach. Otóż część osób odbiera obecny czas jako pewne… ułatwienie.

MK: Jak to?

ZB: „Wreszcie mam wymówkę, żeby nie jechać do domu na Święta”, słyszę. To pokazuje mi, jak często dysfunkcyjne schematy w relacjach z najbliższymi psują czas, który powinien być radosny. Wtedy dopytuję: „Jak będziesz się czuł/a, kiedy spędzisz święta samodzielnie?”. Wtedy wiele osób mówi o tym, że uniknie corocznych domowych awantur, kłótni. Ktoś nie będzie setki razy dopytywał się, kiedy wreszcie ten ślub, kiedy dziecko… Część moich pacjentów rozkoszuje się wizją, że w święta wstaną o takiej porze, o jakiej będą chcieli i zjedzą to, co naprawdę lubią. Spędzą czas po swojemu. To trochę smutne, że uszkadzamy własne granice oraz poczucie dobrostanu psychicznego, aby zadowolić mamę, tatę, ciocię, babcię, dziadka, zapominając o zapytaniu samej siebie: czego chcę?! To dla nas lekcja, że może wyrzutów sumienia, związanych z nieobecnością w domu na święta, nie musimy leczyć „covidovą” wymówką. Warto nauczyć się wyznaczania granic. Tupnięcie nóżką i postawienie na swoim.

MK: Czy troska o zdrowie najbliższych, szczególnie tych starszych, może zepsuć nam święta?

ZB: Kiedy mówię o obawach moich pacjentów, muszę dodać, że wielu z nich nie martwi się o siebie, ale o to, jak najbliżsi spędzą ten czas, kiedy ich nie będzie. „Przecież babcia się zapłacze, jak nie przyjadę”, słyszę. To też nam spędza sen z powiek w okresie przedświątecznym. Radzę więc: rozmawiajmy z bliskimi, racjonalnie wytłumaczmy, dlaczego tym razem nie będzie nas w domu rodzinnym czy w gościach. Postarajmy się nie brać na siebie odpowiedzialności za czyjeś emocje. Pamiętajmy, że nasze wsparcie ma ograniczenia, czyli własne samopoczucie.

MK: No właśnie. W tym roku Boże Narodzenie może być dla wielu osób samotne. Ktoś się boi wirusa, ktoś ma kwarantannę, ktoś nie może polecieć do bliskich. Jak sobie z tym poradzić? Jak siedzieć na zoomie w wigilię i nie płakać, nie zwariować?

ZB: Punkt pierwszy: normalizujmy to, co się dzieje. Porównywanie się z innymi jest zjawiskiem nieadaptacyjnym, ale z moich obserwacji wynika, że czasem pomaga. Nie jesteśmy w tym sami. Podejdźmy do tych świąt z większą uważnością siebie i drugiego człowieka, słuchajmy i prośmy innych, aby wysłuchali nas. Co zrobić, jak jest bardzo smutno? Porozmawiajmy z rodzicem, przyjaciółką, kumplem. Bez obaw, że obciążamy kogoś. Być może ta osoba ma podobne obawy i chętnie o tym pogada. Pamiętajmy też wszyscy, że pandemia jest tymczasowym stanem! Możemy odłożyć rodzinne biesiadowanie, nazwać je „Wigilią nr 2” i przełożyć na ten termin, kiedy spotkania w większym gronie będą całkowicie umożliwione.

MK: Negatywne emocje, smutek należy tłumić czy wprost przeciwnie?

ZB: Jeżeli potrzebujemy sobie popłakać, to proszę bardzo. Starajmy się zaakceptować emocje, które do nas przychodzą! Obserwujmy, co się z nami dzieje. Zapytajmy siebie, czego potrzebujemy w tym momencie i starajmy się wyregulować emocje. Jak? Poprzez rozmowę, aktywność, techniki relaksacyjne i oddechowe. To żadna słabość, kiedy tęsknimy za bliskimi! Dajmy sobie prawo być smutnym, złym, sfrustrowanym. Byle nie za długo, bo to bywa depresjogenne. Jeżeli obniżony nastrój trwa dłużej niż dwa tygodnie, a objawy dezorganizują codzienne funkcjonowanie, warto skorzystać z pomocy psychoterapeuty lub psychiatry.

MK: O czym warto pamiętać w tym świątecznym i trudnym czasie?

ZB: Postarajcie się być dla siebie wyrozumiali. Nie śledźcie natrętnie wiadomości! Lepiej skupić się na tym, co przybliża nas do „normalności” świątecznego czasu. Już wcześniej wprowadźmy się w świąteczny nastrój, oczywiście o ile to sprawia nam frajdę i przyjemność. Udekorujmy świątecznymi dodatkami dom. Rozmawiajmy z innymi, spędzajmy czas na świeżym powietrzu, planujmy aktywności na przyszły rok. Pandemia kiedyś minie. To jest fakt. A tylko od nas zależy, jakie lekcje z niej wyniesiemy…

Back to list

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *