To jedna z najpopularniejszych obecnie porad, które usłyszysz od life coacha, psychologa, czy to na warsztatach motywacyjnych, czy w poradniku lub na blogu. „Opuść swoją strefę komfortu!” Tylko co to znaczy?
Dr Rafał Albiński, terapeuta, psycholog z Uniwersytetu SWPS, wyjaśnia, że „strefa komfortu” to rodzaj powiedzenia, metafory, a nie termin naukowy. To hasło robi furorę wśród trenerów rozwoju osobistego i coachów. Miło brzmi, jest nośne. Aby zrozumieć przekaz, a właściwie przekuć go na swój własny użytek, warto zacząć od osobistej definicji. Czym jest dla Ciebie strefa komfortu? – Ogólnie mówiąc, jest to pewien stan życia, w którym czujemy się bezpiecznie, dobrze, wygodnie. Mamy też świadomość, w którą stronę zmierzamy – opisuje psycholog. Tylko czy to na pewno właściwe?
Strefa komfortu – tu mi dobrze
I tu już odpowiedź nie jest wcale taka oczywista. – Jasne, dla wielu osób bycie w strefie komfortu będzie idealną sytuacją i nie zechcą jej opuszczać, bo po co zmieniać coś, co jest dla nas miłe, fajne, odpowiednie? – mówi dr Albiński.
Ale już duża część specjalistów zechce nas namówić na wyjście z tej strefy, uważając, że to, co miłe i fajne przestaje nas rozwijać! Ba, dla niektórych oznacza to nic innego jak zastój, cofanie się w rozwoju intelektualnym, artystycznym, sportowym, życiowym.… Okazuje się, że specjaliści ds. rekrutacji przestają już patrzeć łaskawym okiem na osoby, które tkwią latami w jednej firmie, nie awansując, nie ruszając się. Kiedyś to było zaletą, oznaczało, że jesteśmy pracownikami lojalnymi, zaufanymi, a dzisiaj może by c odczytane jednak jako… brak ambicji i chęci rozwoju!
– A tymczasem nie zawsze każdy chce awansować, zdobywać ciągle nowe szczyty. Niektórzy nie mają takich pragnień ani potrzeb i nie ma w tym nic złego – mówi dr Albiński. – Co innego, jeśli ktoś ciężko pracuje, rozwija się, jest zmotywowany i doskonale wykształcony, ale mu nie idzie. I tu potwierdza się niestety teoria, że nawet bardzo ostra, wielogodzinna praca i rozwój nie gwarantują sukcesu. Warto o tym pamiętać, planując życie i ścieżkę kariery.
Wyjście ze strefy komfortu – duże ryzyko
Wyjście ze strefy komfortu to właściwie za każdym razem jest spora zmiana. Albo rzucasz bezpieczny etat (choć dzisiaj to pojęcie często pozostaje frazesem), albo otwierasz własny biznes, albo decydujesz się na przeprowadzkę, albo kończysz nudną relację, albo… Lista może być długa. W magazynach i w programach TV mnóstwo jest historii, w których ktoś rzuca wszystko (czyli pracę w korporacji, wygodny apartament w stolicy) i wyjeżdża w góry, do drewnianej chaty, i zaczyna produkować np. kozie sery. To pięknie brzmi jako opowieść, ale na pewno zawsze stanowi wielkie ryzyko, nie tylko finansowe.
Zmiana stylu życia i przyzwyczajeń to również wyjście ze strefy komfortu. Zdaniem terapeuty, niezwykle ważne jest, aby zadać sobie pytanie: po co potrzebuję wyjść ze strefy komfortu? Z jakiego powodu? Co mi to może dać, a co odebrać? Nic za wszelką cenę. Nic wbrew sobie! – To mit, i to całkiem szkodliwy, że wyjście ze strefy komfortu jest gwarancją sukcesu – ostrzega Rafał Albiński. – Każde nasze działanie, szczególnie nieszablonowe, wiąże się z dawką ryzyka. Ono musi być niejako wpisane w nasze życie, działania i karierę…
Wyjście ze strefy komfortu – plus minus
– Pamiętajmy o jednym: wszyscy różnimy się między sobą podejściem do ryzyka – kwituje dr Albiński. Dla niektórych ryzyko jest potrzebne jak haust powietrza. Nie wyobrażają sobie życia bez skoków adrenaliny, nowych wyzwań, przecierania ścieżek, próbowania nowości, choćby na takim zwykłym poziomie. Z kolei inne osoby wolą poczucie komfortu i bezpieczeństwa, którego nie znajdują w ryzyku. – Nasze podejście zależy od wielu czynników, jak charakter, geny, wpływ otoczenia czy wreszcie wychowanie – kwituje psycholog.
Znacie ryzykantów, którzy non stop wychodzą poza strefę komfortu? Każdy może wymienić przynajmniej jedną taką osobę z własnego otoczenia. Od ryzyka, a zatem od opuszczania strefy komfortu, można się też… uzależnić.
– Ale niewiele osób jest w stanie wytrzymać tego typu tempo, pęd i związany z nim stres – przyznaje psycholog. – Dlatego pamiętajmy o tym, aby mieć taką swoją własną strefę komfortu, do której można wrócić.
Inaczej łatwo zapędzić się w kozi róg. Terapeuta radzi, aby potraktować strefę komfortu jako miejsce do przyjrzenia się swojemu życiu. Do jego analizy i refleksji. Czy jesteś w miejscu, w którym chcesz być? Czy żyjesz tak, jak pragniesz, wedle swoich reguł? Jak wygląda twój związek, a także inne relacje? Czego oczekujesz od siebie, od bliskich, od współpracowników? Czym jest dla ciebie ryzyko?
– Tego typu refleksje mogą się okazać rozwojowe, ożywcze i potrzebne – mówi dr Albiński.
Kto wie, może nawet bardziej niż samo opuszczanie strefy komfortu?