Kobiecy orgazm jest obowiązkowy podczas stosunku? Czy możemy być usatysfakcjonowane życiem seksualnym nie mając orgazmów?

Możemy być usatysfakcjonowane życiem seksualnym, mimo że nie miewamy orgazmów! Najgorsze, co możemy zrobić sobie i partnerowi, to udawać orgazm – przekonuje psycholożka i seksuolożka Daria Świderek z poradni „Open Mind”. 

Magdalena Kuszewska: Jest taka kultowa scena w komedii „Kiedy Harry poznał Sally”, w którym bohaterka grana przez Meg Ryan w restauracji głośno demonstruje partnerowi, z jaką łatwością kobiety mogą udawać orgazm. Czy Polki często udają w orgazm?

Daria Świderek: Niestety tak. To najgorsze, co można zrobić sobie i partnerowi. Partner bowiem dostaje sygnał, że ten typ stymulacji nam odpowiada. A my sobie odbieramy możliwość prawdziwego przeżywania przyjemności. Poza tym udawanie orgazmu to duży wysiłek i skupienie. Co ważne, reakcje są często przejaskrawione. Prawdziwy orgazm nie musi wyglądać tak jak ten rodem z porno: krzyki, wrzaski i ciało wygięte w łuk. Może, ale nie musi. Każdy z nas reaguje po swojemu i to jest w porządku! Niektórzy potrafią się rozpłakać ze wzruszenia lub radości, przeżywając orgazm. Inni mają niebanalne okrzyki lub zawołania. Dla kobiet są wspólne elementy, wynikające z biologii: przekrwione wargi sromowe, przyspieszony oddech, nabrzmiałe sutki i skurcze pochwy, z różnym natężeniem i częstotliwością. 

Największy mit na temat kobiecego orgazmu?

Wbrew temu, co nam próbował wmawiać Zygmunt Freud wiele lat temu, każdy kobiecy orgazm jest pełnowartościowy. Niezależnie od tego, w jaki sposób został wywołany. Tymczasem Freud dowodził, że liczy się wyłącznie orgazm osiągnięty w wyniku penetracji, a już ten wynikający z drażnienia łechtaczki czy sutków jest mniej istotny. Ba, uważał, że trzeba to… leczyć. Szkoda, bo kobiety mogłyby czuć się swobodnie znacznie wcześniej z tym, że mają łechtaczkę. 

5 powodów, dla których warto uprawiać seks

Nie ma orgazmu bez łechtaczki.

Tylko my, kobiety, mamy część ciała, odpowiedzialną wyłącznie za przyjemność seksualną. Mężczyźni nie posiadają takiego narządu. Penis ma przecież rolę w funkcji rozrodczej, itd. 

U nas bardziej niż u mężczyzn orgazm jest powiązany z emocjami?  

Częściej tak, ale to nie zawsze jest reguła. Bywa różnie. Kobiety potrafią się emocjonalnie zablokować i nie dopuścić do orgazmu, np. dlatego, że są poirytowane na partnera. Podświadomie chcą tym samym jego albo siebie ukarać. U mężczyzn orgazm zwykle ma przebieg czysto fizyczny, związany z wytryskiem. Oni raczej potrzebują wysiłku, aby powstrzymać orgazm, a my potrzebujemy więcej wysiłku, aby do orgazmu doszło. Co jest trochę niesprawiedliwe (uśmiech).

Obalmy kolejny mit. Czy każdy stosunek seksualny powinien zakończyć się orgazmem?

W seksie nie ma „powinno” i „trzeba”. Orgazm nie musi się pojawić u żadnej ze stron. Ja w swojej pracy dyplomowej z seksuologii przeprowadziłam badania na temat satysfakcji seksualnej z udziałem 1000 kobiet. Te, które deklarowały, że są usatysfakcjonowane życiem erotycznym, niekoniecznie osiągają orgazm podczas współżycia. I na odwrót – kobiety przeżywające orgazm podczas współżycia, nie zawsze były usatysfakcjonowane. Satysfakcja seksualna nie jest bezpośrednio uzależniona od orgazmu! My potrzebujemy przede wszystkim emocjonalnej bliskości z partnerem, poczucia bezpieczeństwa i przekonania o własnej oraz partnera atrakcyjności. Jest bardzo wiele czynników, które wpływają na orgazm. Podkreślam: możemy być usatysfakcjonowane życiem seksualnym, mimo że nie miewamy orgazmów. 

Czy w gabinecie seksuologa często rozmawia się o orgazmach?

Tak, bardzo. Przychodzą panie z ogromnym poczuciem winy, że nie mają orgazmu podczas zbliżeń, a ich partnerzy są tym sfrustrowani. Panowie czują się niewystarczająco dobrzy, zrzucają winę na kobiety, zamiast pomyśleć o tym, co jeszcze mogą zrobić i porozmawiać o tym, co jest przyjemne w seksie. Niestety, w Polsce seks i orgazm to tematy tabu. Nie mamy w szkołach edukacji seksualnej, ludzie czerpią wiedzę głównie z treści porno. Nie potrafimy swobodnie rozmawiać o seksie w związkach, wciąż wiele kobiet się wstydzi mówić o swojej przyjemności. 

O co pytają kobiety seksuologa, w sprawie orgazmu? 

No właśnie dość często o to, jak powinien wyglądać. „Czy ze mną jest wszystko OK, skoro nie krzyczę głośno?”. 

Czy dla mężczyzn kobiecy orgazm staje się coraz ważniejszy?

Tak, co z jednej strony jest super, bo oznacza, że im zależy na przyjemności partnerki, a z drugiej wymaga skupienia na jej potrzebach, pragnieniach, co bywa trudne.  Jeśli więc to ma być związane ze stresem i napięciem, strategia nie jest właściwa. Dla niektórych panów najważniejsze jest to, aby orgazm u kobiety po prostu był i koniec, nie zwracają uwagi na otoczkę, atmosferę, poczucie bezpieczeństwa. Albo mają własną wizję i nie rozumieją, że kobieta przeżywa orgazm na swój sposób. Inaczej niż w filmie porno. Uświadamiam im też czasami, że blokady związane z kobiecym orgazmem mogą mieć podłoże w psychice lub biologii. 

Na przykład?

Jeśli kobieta była np. wykorzystywana seksualnie lub miała nieprzyjemne doświadczenia w poprzednim związku, niekoniecznie związane z seksem, to potem może mieć różne obawy. I boi się oddania kontroli. Bo w momencie orgazmu wszyscy trochę tracimy kontrolę. W nowej definicji orgazmu pojawiają się nie tylko aspekty fizyczne, czyli to, co dzieje się z naszym ciałem, ale też właśnie zmiana stanu świadomości. I wiele osób się tego obawia! Ludzie próbują mieć kontrolę nad całym swoim życiem, również seksualnym, co wymaga terapii. Spotykam kobiety, które siebie blokują, a jednocześnie chcą tego orgazmu, bo uważają, że muszą go mieć. I koło się zamyka. Powtarzam: orgazm nie jest niezbędny do udanego życia, seksualnego i nie tylko!   

A aspekty medyczne, które blokują orgazm?

Źródłem anorgazmii, bo o niej mowa, mogą być choćby wady wrodzone,
zmiany poporodowe, zaburzenia funkcjonowania mięśni dna miednicy. Warto poprosić o pomoc fizjoterapeutę uroginekologicznego, który np. pomoże rozluźnić ćwiczeniami dno macicy. Powodem problemów bywają zmiany hormonalne, neurologiczne, krążeniowe, ginekologiczne, a także te związane z braniem niektórych leków, o czym lekarze rzadko informują. I oczywiście winny jest stres, uzależnienia, przemoc w związku, konflikty, poza tym brak edukacji seksualnej i mylne przekonania…

Kto może pomóc kobiecie, która ma różne blokady? Psycholog, seksuolog, ginekolog? 

Sugerowałabym wybrać się do psychologa – seksuologa. On nie załatwi sprawy farmaceutykami, przeprowadzi fachową rozmowę, rozwieje wątpliwości. Jeśli problem może mieć podłoże organiczne, to i tak przecież wyśle kobietę do lekarza. Pomoże znaleźć odpowiedniego specjalistę, bo to nasz obowiązek. Chciałabym też dodać, że pandemia ma wpływ na życie seksualne… Kobiety, zestresowane obecną sytuacją, często nie mają poczucia bezpieczeństwa i miejsca czy czasu na intymność. Masowo się obwiniają, że coś jest z nimi nie tak. Albo że nie mają w ogóle ochoty na seks, albo że nie potrafią się odprężyć na tyle, aby cieszyć się seksem i przeżywać orgazm. Jak widać zatem, wciąż jeszcze mamy do przerobienia te tematy jako społeczeństwo. I przede wszystkim do omówienia.

Back to list

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *